piątek, 17 lutego 2012

Rozdział dwudziesty pierwszy.


Chyba od dwóch dni z Harry`m prowadziliśmy ciche dni. Ani ja, ani on nie odzywał się do drugiego. Ja nie rozmawiałam z nim, bo nie umiałam dojść do siebie po tym co się stało i nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam się po prostu od wszystkich odizolować. Nie chciałam rozmawiać z osobą mi najbliższą, którą jest Styles. Przez dwie noce szlochałam w poduszkę, obrócona tyłem do Niego, aby nie widział jak bardzo źle się czuje. On jednak patrzył się z bólem w oczach i pytał mnie czy wszystko jest w porządku i jak może pomóc. Usprawiedliwiałam się tym, że albo coś mi wpadło do oka, albo, że zwyczajnie boli mnie głowa i wychodziłam. Potem nie zadawał już zbędnych pytań. Z nim było zupełnie odwrotnie. Nie odzywał się do mnie, bo był zły sam na siebie, że nie zajął się mną wystarczajaco dobrze. Nie potrafił sobie wybaczyć tego, że przez Niego i przez chłopaków mogłam zginąć. Przez dwie doby obserwowałam Jego zachowanie. Słodząc herbatę wysypywał cukier na stół, próbując grać na gitarze, lecz ta wypadała mu niezdarnie z rąk. Doszłam więc do wniosku, że to nasz wspólny tydzień i nie możemy marnować czasu przeznaczonego dla nas dwóch. Po południu, czytając jakąś książkę o miłości i kątem oka zerkając na Niego jak brzdąka na gotarze, postanowiłam zakończyć te całą sieczkę.
- Harry?
- Tak Meytal? - Odezwał się szybko, odstawił szybko gitarę i podszedł do mnie.
- Myślałam o tym... Bo wiesz o czym mówię, prawda? - Zaczęłam niepewnie, gniotąc książkę w dłonaich z nerwów. - A więc myślałam i stwierdziłam, że przesadziłam i muszę ich przeprosić. - Spojrzałam dokładnie na Niego.
- Jesteś pewna? - Spytał, dotykając mojego uda.
- Tak, a szczególnie Louis`a. Jemu najgorzej nagadałam.
Przytulił mnie i jeszcze raz za wszystko przeprosił.
- Boże, Harry... Ja tak bardzo się bałam, że zginę... - Spłynęła mi łza.
- Już spokojnie, wszystko jest okej. - Pogłaskał mnie po głowie. - Nie pozwoliłbym ci odejść.
- Na te ostatnie dni Louis, Liam i Zayn zostali tutaj. Mieszkają chwilę drogi stąd. - Popatrzył na mnie przepraszająco.
- Poważnie? - Zerwałam się na równe nogi. - Proszę, niech tutaj przyjdą. - Mówiłam spanikowana.
- Myślisz... - Zaczął, ale mu urwałam.
- Albo nie! Ja do nich pójdę. Gdzie to jest? - Pobiegłam założyć buty.
Wytłumaczył mi, że to dalej od plaży i ten dom na pewno rzuci mi się w oczy.
Ruszyłam żwawym krokiem w ich stronę. Po drodze kopałam kamyki i miałam chaos w głowie. Cały czas wymyślałam scenariusz sceny kiedy przyjdę do chłopaków. Starałam wymyślić sięco będę do nich mówiła.
A jednak zwróciłam uwagę na ich dom, Harry miał rację. Dom był naprawdę wielki, a poza tym widziałam Louis`a na zewnątrz.
- Lou! - Krzyknęłam, biegnąc do Niego ze łzami w oczach.
- Meytal? - Odwrócił się i on także do mnie biegł.
- Przepraszam cię Louis. - Za chwilę dołączyli Liam z Zayn`em. - Wszystkich was przepraszam za moje okropne słowa. Nie chciałam tego. - Starałam dobrać słowa najlepiej jak tylko potrafiłam.
- Słońce, ty nas przepraszasz? - Spytał Lou z poważnym wyrazem twarzy, aż mnie to zaskoczyło.
- Czy ty upadłaś na głowę? - Spytali równo Liam i Zayn, spoglądając na mnie ze zdziwieniem.
- Nie, czemu?
Wszyscy do mnie podeszli i mocno przytulili. Czułam się bardzo bezpiecznie i dziękowałam Bogu, że tak łatwo mi wybaczyli.
- Gdzie Agnes i Niall? - Spytałam rozglądając się.
- Harry ci nie mówił? - Spytał ze zdziwieniem Lou. - Mój Harry nic nie wspominał?! Na pewno?! - Krzyknął śmiejąc się pod nosem. - Pojechali do Stanów, bo Agnes źle się poczuła.
- Że co? - Wstałam i chodziłam w kółko ze zdenerwowania. - Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? - Krzyknęłam.
- Nie chcielismy cię martwić. - Wyjaśnił Zayn.
- Teraz jestem jeszcze bardziej zmartwiona.
Coś znowu pękło mi w środku. Czułam się potwornie, że  o tak potwornej sprawie dowiedziałam się już po. Denerwowałam się, ale chłopaki mi wmawiali, że z moją przyjaciółką jest wszystko w porządku. Miałam do nich pełne zaufanie i po  prostu im uwierzyłam.
Dostałam sms`a i wyciagnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Wyświetliło mi się zdjęcie loczka i wiedziałam, że to on. Napisał:

" Zaraz po Ciebie wpadam i zabieram cię w jedno miejsce. To niespodzianka. Całuję, Hazza. "

Uśmiechnęłam się mimowolnie pod nosem sama do siebie i poinformowałam chłopaków, że Harry będzie tu lada moment.
- Wiecie, fajnie mieszkacie. - Zdradziłam.
- Staraliśmy się zrobić tutaj jak najlepiej, cieszymy się, że Tobie się podoba. - Uśmiechnęli się promiennie.
- Oj, pewnie nie tylko mnie jednej. - Rozejrzałam się. - Jest naprawdę super. - Kiedy wyjeżdżacie?
- Jutro rano. - Odparł Liam.
- Przyjdziemy się z wami pożegnać. - Rzuciłam do nich.
- Będzie nam miło. - Powiedział Zayn, sięgajac do kieszeni.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. To był Harry. Uchylił drzwi i zawołał mnie. Pocałowałam chłopaki w polika na pozegnanie i poczłapałam do swojego chłopaka, na końcu przytulając go.
Słońce świeciło bardzo intensywnie. Owszem, uwielbiałam taką pogodę, ale prawie 40 stopni to już gruba przesada.
- Ochh litości! - Wrzsnęłam, spoglądając w niebo.
- Chodź tu głupolu. - Podeszedł z otwartymi ramionami.
- Chcesz żeby mi było jeszcze cieplej? - Spytałam śmiejąc się.
- Nie, dlaczego? - Spytał nie wiedząc o co mi chodzi.
- No to nie podejdę do Ciebie. - Uśmiechnęłam się i załozyłam okulary przeciwsłoneczne.
- Aha... - Wybuchł śmiechem. Czasem chcę mi się śmiać z Jego niewiedzy.
Ludzie mijający nas jedli lody, jeździli na rowerach i tańczyli. Zachciało mi się tego samego.
- Harry? Gdzie mnie zabierasz? - Miałam nadzieję, że mi zdradzi.
- I myslisz, że ci powiem? - Zapytał, patrząc przed siebie.
Nie odezwałam się, bo nie wiedziałam jak mam go przekonać, aby mi powiedział co wymyślił. Patrząc w lewo, zauważyłam, że na morzu pływa ktoś motorówką. Tak bardzo się wpatrzyłam w tych ludzi na niej, że przypadkowo weszłam w jakiegoś mężczyznę. Miał lody w ręce, a przez nasze zderzenie niczym wał, cały sięnimi umazał.
- Bardzo pana przepraszam... - Wykrakałam.
- Meytal, idziemy. - Ciagnął mnie za rękę Harry.
- Tak, bardzo nam przykro. - Powtórzył mój chłopak, śmiejąc się ze mnie.
- Ja chcę tak jak oni! - Wskazałam ręką na ludzi na motorówce. - Proszę cię Harry!
- Jasne, że popływamy na niej, ale najpierw moja niespodzianka.
Uśmiechnęłam się i szłam za nim krok w krok. Znaleźliśmy się w centrum i dookoła nas były same sklepy. Hazza wprowadził mnie do jakiegoś salonu. Przeczytałam na tabliczce "Salon tatuażu". Otworzyłam oczy ze zdziwienia.
- Niee! - Nie mogłam powstrzymać emocji. - Harry, nie wierzę.
- Ostatnio rozmawialiśmy o tym, że chciałabyś go mieć i pomyslałem, że zrobię ci taki prezent zabierając cię tutaj. - Pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję głupku! - Krzyknęłam, siadając na krześlę z wielką radością.
- Wie pan co robić. - Uśmiechnął się Harry do specjalisty, który trzymał maszynkę do tatuażu.
Zrobiłam wielkie oczy i zaprzeczyłam.
- Boję się! - Złapałam za rękę Harry`ego.
- Będę tutaj z Tobą. - Uśmiechnął się. - Widzisz? Trzymam Twoją rękę. - Pokazał mi nasze splecione dłonie.
- No tak, dzięki.
Po dłuuugim czasie tatuaż był gotowy. Facet robił mi go na prawej łopatce, bo czułam tam silny ból, ale wytrzymywałam go resztkami sił.
Harry zapłacił i wyszliśmy.
- Wiesz kochanie co to za tatuaż? - Spytał, łapiąc mnie za rękę.
Intensywnie nad tym myślałam.
- Czy to ten? - Spytałam, patrząc mu w oczy.
- Tak, to moje imię na Twojej łopatce. Taki o jakim marzyłaś i mi mówiłaś.
- Naprawdę? - Spytałam głośno. Wskoczyłam mu na ręce i zaczęłam dziękować.
- A teraz Twoje motorówki. - Zaśmiał się.
Zaczełam cieszyć się jak dziecko i klaskałam.
Wykupiliśmy motorówkę i wsiedliśmy na nią. Odpapiliśmy ją i wypłynęliśmy w morze. Harry kierował, a ja stałam i czułam wiatr we włosach.
- Ale supeerrr! - Krzyczałam na wszystkie strony do innych ludzi, za to oni tylko się patrzeli i śmiali.
Słońce zachodziło i robiło się ciemno. Postanowiliśmy wracać, lecz dotarło do nas to, że to jednak nie możliwe. Motorówka zatrzymała się na środku morza i utknęliśmy.
- Harry? Co teraz? - Spytałam patrząc się ślepo w wodę. - Jesteśmy sami. Żadnych ludzi nie ma o tej porze na plaży, a co dopiero w morzu!
- Poczekamy tutaj do rana. - Zaśmiał się. - Mozemy popływać. - Poruszał brwiami.
- A może się potopic? - Właczył mi się sarkazm.
Harry automatycznie posmutniał, podeszedł i mnie pocałował.
- Żartowałem. - Odparł.
- Zimno mi, jestem tylko w stroju kąpielowym... - Wzruszyłam ramionami.
- Proszę bardzo. - Zdjął swoją koszulkę i mi ją podał, szczerząc swoje białe zeby.
- Ależ dziękuję, mój wybawco. - Uśmiechnęłam się.
Poprawił swoje loki, a ja się przyglądałam.
- Harry, co masz na łopatce? - Spytałam zdziwiona.
- Tatuaż, sama spójdz.
Obrócił się tyłem do mnie i spojrzałam na Jego prawą łopatkę. Zauważyłam tam "Meytal" , dotknęłam napisu i uśmiechnęłam się lekko pod nosem cicho dziękując.
_________________
Iiiiii 21 ! : DD
Podoba mi się całkiem ten rozdział.
Komentujcie proszę ! ; )

3 komentarze:

  1. super .. słodki ten Hazza. ^^
    Pozdro. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rodział , cieszę się że wszystko się dobrze skończyło ; )
    Zapraszam do mn xd
    http://right-direction-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. super <3 na prawdę : )
    tylko mam nadzieję że do Zayn'a wróci , wydaje mi się że to takie nie sprawiedliwe i wgl. bardziej do sb pasują :D ; *

    OdpowiedzUsuń