sobota, 3 marca 2012

czwartek, 1 marca 2012

Rozdział dwudziesty trzeci.


Parę godzin potem było jeszcze ciemno i na tej podstawie wiedziałam, że jeszcze nie dochodzą godziny poranne. Obudziłam się i zerknęłam na śpiącego Harry`ego, który wyglądał naprawdę uroczo. Odruchowo zaczęłam się rozglądać wokół siebie i zauważyłam, że nie jesteśmy już na morzu, tylko przy brzegu. Fale musiały nas tu sprowadzić gdy usnęliśmy.
- Harry! Wstawaj! - Potrząsałam Nim z całej siły.
- No co tam? - Spytał, mrużąc oczy w moją stronę.
- Chodź, idziemy do domu. Fale nas ściągnęły na brzeg.
- Cieszę się, bo jestem potwornie zmęczony.
- No to tak jak ja. - Powiedziałam, parskając śmiechem.
Wyszliśmy z łódki i ruszyliśmy w stronę naszego domu.


PARĘ DNI PÓŹNIEJ...

Ja, Harry, a także reszta chłopaków byliśmy już kilka dni w domu, w Londynie. Wszystko się zmieniło. Agnes wyjechała za granicę i urwała z nami wszelki kontakt. Nawet z Niall`em. Powiedziała, że musi wyjechać i o nas zapomnieć. Już nigdy się nie zobaczymy. Może kiedyś, za kilka lat, całkiem przypadkiem, ale kto to wie... Póki co jestem załamana, że straciłam swoją przyjaciółkę. Razem z Niallerem najbardziej to przeżywamy.
Liam cały Boży dzień spędza z Danielle na planie teledysku Lady Gagi. Dopinguje ją z całych sił. Cały Liam - kochany, opiekuńczy i pomocny. Lou zaś spędza już któryśdzień z Eleanor, ponieważ nie widzieli się sporo czasu. Zayn z moim chłopakiem spędzają miłe chwile i próbują się dogadać. Próbują odświeżyć tę starą , dobrą znajomość. Czas, z którego ich ograbiono. Tę przyjaźń, która została zniszczona przeze mnie. Wszystko jest przeze mnie. Moze i pochlebiało mi to, że dwóch facetów bije się o moje względy, ale dwie najbliższe mi osoby w życiu? Dwójka najlepszych przyjaciół z którymi mogę porozmawiać o wszystkim kiedy tylko chcę i gdzie chcę, o każdej porze dnia i nocy? Czy warto to zaprzepaścić?
Moje serce znowu jest rozdarte na dwie części. Jedna należy do Zayn`a, druga do Harry`ego.
Po prostu nie mogę zapomnieć tych chwil, które spędziłam z Malikiem. Hmm, dzień w dzień przychodził po mnie do szkoły i spędzał ze mną każdy swój wolny czas na moje zachcianki, potem odprowadzał mnie do domu, czasem nawet zanosił, ale to wszystko minęło. Czas potrząsnąć głową z uśmiechem na twarzy i zajać się teraźniejszością. Szczęściu trzeba pomóc, a nie zadręczać się.
- Niall? Wszystko okej? - Złapałam go za ramię i spojrzałam na Niego z troską. - Nie smuć się. - Próbowałam go pocieszyć. - Wiem, że to się ma nijak do tego, ale pomyśl jak ja się czuję... Znałam ją całe swoje życie. Była mi najbliższa, a teraz musiałam się z nią pożegnać.
- Wiem. - Wziął głęboki oddech. - Ja Meytal wszystko rozumiem. - SPojrzał w ziemię. - Nie umiem tylko pogodzić się z myślą, że nie spędzę z nią reszty mojego życia, a oświadczyłem się jej. - Spłynęła mu słona łza po policzku.
Mocno go przytuliłam, a to sprawiło, że także mi poleciały łzy.
- Jak było z Harry`m w Bułgarii? - Uśmichnął sięi usiadł wygodniej czekając na moją opowieść. - Opowiadaj! - Puścił mi oczko.
Wybuchnęłam śmiechem. - Słodki jesteś, wiesz? - Uśmiechnęłam się. - Było naprawdę w porządku. Potrzebowalismy oboje takiej rozrywki. Miło spędziliśmy czas.
- Cieszę się, naprawdę się cieszę. - Złapał mnie przelotnie za dłoń. - Harry wspominał coś o tatuażach. - Poruszał zabawnie brwiami.
Obruciłam się tyłem do Niego, dźwignęłam koszulkę do góry i złapałam burzę loków w dłoń i pokazałam mu swoją wytatuowaną łopatkę.
- Raaany! - Zdziwił się. - Jest śliczny. To naprawdę urocze, że Ty zrobiłaś ten tatuaż dla Hazzy, a on dla Ciebie. To naprawdę magiczne.
Uśmiechnęłam się szeroko w Jego stronę.
Poczułam wibrację telefonu w kieszeni swoich szortów i sięgnęłam po Niego. To sms od Harry`ego.

" Kochanie, spotkajmy się nad jeziorem, Harry.Xxx "

Rzuciłam uśmiech do ekranu telefonu i poczułam się jak kompletna kretynka z tego powodu, ponieważ Horan patrzył niedowierzanie na mnie.
- Yy, coś nie tak? - Zarumianiłam się.
Zaśmiał się i przeprosił, na co ja tylko odpowiedziałam ,że nie ma sprawy.
Zabrałam małą torebkę, spakowałam do niej iPhona, klucze i portfel i wyszłam.
Tak bardzo chciałam się z nim spotkać. Tak bardzo tego pragnęłam, że aż sięwe mnie gotowało. Nie wiem dlaczego tak było, po prostu coś mi rozkazywało i wyczuwałam potrzebę natychmiastowego zobaczenia go.
Idąc poboczem ze słuchawkami w uszach, z których wydobywała się świeża, lekka melodia, myślałam coraz to intensywniej o Harry`m. Zauważyłam go siedzącego pod drzewem. Głowę miał opartką o pień drzewa i zwróconą ku górze. Widziałam Jego szeroko otwarte zielone oczy, były uśmiechniętę i tak cholernie śliczne, że nie mogłam się na nie napatrzeć.
- Dzień dobry. - Rzuciłam do Niego, całując go w policzek i oparłam się o Niego.
- Hej, śliczna. - Odpowiedział z bananem na twarzy, również mnie całując.
W głowie miałam masę pytań, ale odważyłam się zacząć temat o Zayn`ie.
- Co z Zayn`em? - Spytałam niby od niechcenia, marszcząc czoło i patrząc w ziemię. Nie widział mojej buzi, a więc malującego siębólu na niej także nie dostrzegł.
- Wszystko sobie powyjaśnialiśmy. - Przystopował, wydając się tym tematem bardzo zmęczony. - On nadal cię... lubi. - Dokonczył z nutką zdenerwowania w głosie.
- Wiem co masz na myśli, ale nie zamartwiajmy się tym. Spędźmy ten czas razem. - Przytuliłam go.
- Właśnie nie bez powodu cię to ściągnąłem. - Zaczął niepewnie. - Myślę, że ja mam najtrudniejszą sytuację spośród chłopaków.
- Co masz na myśli? O czym ty mówisz? - Spytałam zmieszana.
- Wiesz już, że Louis i Liam spędzają strasznie dużo czasu ostatnio z Danielle i Eleanor...
- Tak wiem! Do rzeczy! - Krzyknęłam z nerwów. - Proszę... - Uspokoiłam się.
- Spędzajaz nimi tak dużo czasu, bo chcieli się pożegnać z nimi. A ja muszę dzisiaj, teraz i tutaj z Tobą się pożegnać.
Zamarłam. Coś w środku we mnie eksplodowało. Coś wrzało i coś nagle wybuchło. Poczułam silny nacisk i moja klatka piersiowa po prostu się ścisnęła. Serce spowolniło i czułam, że się duszę.
- Harry... - Delikatnie się rozpłakałam. - Prosze, to nie może być prawda. - Kontynuowałam płaczliwym głosem, próbując dokonczyć. - Powiedz mi proszę co się dzieje.
- Na dłuższy czas wyjeżdżamy w trasę koncertową. Nie wiemy na jak długo. - Gdy wymawiał te słowa, obserwowałam Jego usta. Było mi tak cholernie smutno, że klękłam i złapałam się za kolana jak małe dziecko.


TYDZIEŃ PÓŹNIEJ...

Chłopaki wyjechali. Razem z nimi ja sama. Moja dusza opuściła moje ciało i zostało puste. Oni są częścią mnie, a pięć części, sporych części to całosć mnie samej. Nic już we mnie nie zostało. Błądzę sama we własnych myślach.
Siedząc sama, w pustym pokoju wpatrując się w ścianę myślałam o nich. Myślałam o ich powrocie. O tym, aby otworzyli swoje ramiona i abym się w nie wtuliła, ale to szybko nie nadejdzie.
Na stoliku stało śniadanie. Jajecznica, kawa, a do tego jakaś gazeta, którą kupiła mama. Nie miałam apetytu więc odstawiłam jedzenie na bok i siegnęłam po gazetę. To co zobaczyłam było końcem mojego życia.
Czytałam kolejno po słowie. Czytając coraz więcej i zagłębiając się w treść, zaczęłam ślepnąć. Moje oczy były już tak pełne łez, że nie wiedziały co się dzieje. Ja sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
Jedyne słowa, które mogłam wyczytać przed paniką i atakiem duszenia się brakiem powietrza było: "Piątka chłopaków z zespołu ONE DIRECTION zginęła. Jadąc vanem w trasę koncertową, samochód wypadł z trasy. Zgniotła go cysterna i wszyscy pasażerowie nie żyją. "
Dopiero teraz do mnie dotarło, że picie porannej herbaty z Louis`em i śmianie się do łez było ostanim momentem keidy go widziałam i już nigdy nie zobaczę. Liama widziałam ostatni raz, gdy uciekał przed Zaynem, bo ten próbował go załatwić łyżeczkami, a Niall`a widziała po raz ostatni gdy dzielił się ze mną swoim obiadem. Harry... Harry`ego widziałam po raz ostatni gdy pocałował mnie w usta, ujął moją twarz w dłonie i cicho szepnął do ucha: "Czekaj na mnie. Kocham cię nad życie." Te słowa znaczą dla mnie tak wiele, choć teraz są bezużyteczne.
Zacząłam się dusić i to nieodwracalnie. Krzyczałam z całych sił ich imiona po kolei, a potem upadłam na kolana i pogrążałam się w cierpieniu.
________________________
PRZEPRASZAM !
Przepraszam was wszystkich, moich czytelników za to , że nie dodawałam przez tak sporo czasu żadnych rozdziałów , ale nie miałam do tego głowy , albo czasu , nie wspomnę już o braku pomysłu. : /
Ale nareszcie koniec. Już tak daleko wybrnęłam, że musiałam to tak skończyć i przepraszam jeśli kogoś tym uraziłam , ale innego , równie mocnego zakończenia wymyślić nie umiałam !
Całuję wszystkich , pa ! : ))

piątek, 24 lutego 2012

piątek, 17 lutego 2012

Rozdział dwudziesty pierwszy.


Chyba od dwóch dni z Harry`m prowadziliśmy ciche dni. Ani ja, ani on nie odzywał się do drugiego. Ja nie rozmawiałam z nim, bo nie umiałam dojść do siebie po tym co się stało i nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam się po prostu od wszystkich odizolować. Nie chciałam rozmawiać z osobą mi najbliższą, którą jest Styles. Przez dwie noce szlochałam w poduszkę, obrócona tyłem do Niego, aby nie widział jak bardzo źle się czuje. On jednak patrzył się z bólem w oczach i pytał mnie czy wszystko jest w porządku i jak może pomóc. Usprawiedliwiałam się tym, że albo coś mi wpadło do oka, albo, że zwyczajnie boli mnie głowa i wychodziłam. Potem nie zadawał już zbędnych pytań. Z nim było zupełnie odwrotnie. Nie odzywał się do mnie, bo był zły sam na siebie, że nie zajął się mną wystarczajaco dobrze. Nie potrafił sobie wybaczyć tego, że przez Niego i przez chłopaków mogłam zginąć. Przez dwie doby obserwowałam Jego zachowanie. Słodząc herbatę wysypywał cukier na stół, próbując grać na gitarze, lecz ta wypadała mu niezdarnie z rąk. Doszłam więc do wniosku, że to nasz wspólny tydzień i nie możemy marnować czasu przeznaczonego dla nas dwóch. Po południu, czytając jakąś książkę o miłości i kątem oka zerkając na Niego jak brzdąka na gotarze, postanowiłam zakończyć te całą sieczkę.
- Harry?
- Tak Meytal? - Odezwał się szybko, odstawił szybko gitarę i podszedł do mnie.
- Myślałam o tym... Bo wiesz o czym mówię, prawda? - Zaczęłam niepewnie, gniotąc książkę w dłonaich z nerwów. - A więc myślałam i stwierdziłam, że przesadziłam i muszę ich przeprosić. - Spojrzałam dokładnie na Niego.
- Jesteś pewna? - Spytał, dotykając mojego uda.
- Tak, a szczególnie Louis`a. Jemu najgorzej nagadałam.
Przytulił mnie i jeszcze raz za wszystko przeprosił.
- Boże, Harry... Ja tak bardzo się bałam, że zginę... - Spłynęła mi łza.
- Już spokojnie, wszystko jest okej. - Pogłaskał mnie po głowie. - Nie pozwoliłbym ci odejść.
- Na te ostatnie dni Louis, Liam i Zayn zostali tutaj. Mieszkają chwilę drogi stąd. - Popatrzył na mnie przepraszająco.
- Poważnie? - Zerwałam się na równe nogi. - Proszę, niech tutaj przyjdą. - Mówiłam spanikowana.
- Myślisz... - Zaczął, ale mu urwałam.
- Albo nie! Ja do nich pójdę. Gdzie to jest? - Pobiegłam założyć buty.
Wytłumaczył mi, że to dalej od plaży i ten dom na pewno rzuci mi się w oczy.
Ruszyłam żwawym krokiem w ich stronę. Po drodze kopałam kamyki i miałam chaos w głowie. Cały czas wymyślałam scenariusz sceny kiedy przyjdę do chłopaków. Starałam wymyślić sięco będę do nich mówiła.
A jednak zwróciłam uwagę na ich dom, Harry miał rację. Dom był naprawdę wielki, a poza tym widziałam Louis`a na zewnątrz.
- Lou! - Krzyknęłam, biegnąc do Niego ze łzami w oczach.
- Meytal? - Odwrócił się i on także do mnie biegł.
- Przepraszam cię Louis. - Za chwilę dołączyli Liam z Zayn`em. - Wszystkich was przepraszam za moje okropne słowa. Nie chciałam tego. - Starałam dobrać słowa najlepiej jak tylko potrafiłam.
- Słońce, ty nas przepraszasz? - Spytał Lou z poważnym wyrazem twarzy, aż mnie to zaskoczyło.
- Czy ty upadłaś na głowę? - Spytali równo Liam i Zayn, spoglądając na mnie ze zdziwieniem.
- Nie, czemu?
Wszyscy do mnie podeszli i mocno przytulili. Czułam się bardzo bezpiecznie i dziękowałam Bogu, że tak łatwo mi wybaczyli.
- Gdzie Agnes i Niall? - Spytałam rozglądając się.
- Harry ci nie mówił? - Spytał ze zdziwieniem Lou. - Mój Harry nic nie wspominał?! Na pewno?! - Krzyknął śmiejąc się pod nosem. - Pojechali do Stanów, bo Agnes źle się poczuła.
- Że co? - Wstałam i chodziłam w kółko ze zdenerwowania. - Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? - Krzyknęłam.
- Nie chcielismy cię martwić. - Wyjaśnił Zayn.
- Teraz jestem jeszcze bardziej zmartwiona.
Coś znowu pękło mi w środku. Czułam się potwornie, że  o tak potwornej sprawie dowiedziałam się już po. Denerwowałam się, ale chłopaki mi wmawiali, że z moją przyjaciółką jest wszystko w porządku. Miałam do nich pełne zaufanie i po  prostu im uwierzyłam.
Dostałam sms`a i wyciagnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Wyświetliło mi się zdjęcie loczka i wiedziałam, że to on. Napisał:

" Zaraz po Ciebie wpadam i zabieram cię w jedno miejsce. To niespodzianka. Całuję, Hazza. "

Uśmiechnęłam się mimowolnie pod nosem sama do siebie i poinformowałam chłopaków, że Harry będzie tu lada moment.
- Wiecie, fajnie mieszkacie. - Zdradziłam.
- Staraliśmy się zrobić tutaj jak najlepiej, cieszymy się, że Tobie się podoba. - Uśmiechnęli się promiennie.
- Oj, pewnie nie tylko mnie jednej. - Rozejrzałam się. - Jest naprawdę super. - Kiedy wyjeżdżacie?
- Jutro rano. - Odparł Liam.
- Przyjdziemy się z wami pożegnać. - Rzuciłam do nich.
- Będzie nam miło. - Powiedział Zayn, sięgajac do kieszeni.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. To był Harry. Uchylił drzwi i zawołał mnie. Pocałowałam chłopaki w polika na pozegnanie i poczłapałam do swojego chłopaka, na końcu przytulając go.
Słońce świeciło bardzo intensywnie. Owszem, uwielbiałam taką pogodę, ale prawie 40 stopni to już gruba przesada.
- Ochh litości! - Wrzsnęłam, spoglądając w niebo.
- Chodź tu głupolu. - Podeszedł z otwartymi ramionami.
- Chcesz żeby mi było jeszcze cieplej? - Spytałam śmiejąc się.
- Nie, dlaczego? - Spytał nie wiedząc o co mi chodzi.
- No to nie podejdę do Ciebie. - Uśmiechnęłam się i załozyłam okulary przeciwsłoneczne.
- Aha... - Wybuchł śmiechem. Czasem chcę mi się śmiać z Jego niewiedzy.
Ludzie mijający nas jedli lody, jeździli na rowerach i tańczyli. Zachciało mi się tego samego.
- Harry? Gdzie mnie zabierasz? - Miałam nadzieję, że mi zdradzi.
- I myslisz, że ci powiem? - Zapytał, patrząc przed siebie.
Nie odezwałam się, bo nie wiedziałam jak mam go przekonać, aby mi powiedział co wymyślił. Patrząc w lewo, zauważyłam, że na morzu pływa ktoś motorówką. Tak bardzo się wpatrzyłam w tych ludzi na niej, że przypadkowo weszłam w jakiegoś mężczyznę. Miał lody w ręce, a przez nasze zderzenie niczym wał, cały sięnimi umazał.
- Bardzo pana przepraszam... - Wykrakałam.
- Meytal, idziemy. - Ciagnął mnie za rękę Harry.
- Tak, bardzo nam przykro. - Powtórzył mój chłopak, śmiejąc się ze mnie.
- Ja chcę tak jak oni! - Wskazałam ręką na ludzi na motorówce. - Proszę cię Harry!
- Jasne, że popływamy na niej, ale najpierw moja niespodzianka.
Uśmiechnęłam się i szłam za nim krok w krok. Znaleźliśmy się w centrum i dookoła nas były same sklepy. Hazza wprowadził mnie do jakiegoś salonu. Przeczytałam na tabliczce "Salon tatuażu". Otworzyłam oczy ze zdziwienia.
- Niee! - Nie mogłam powstrzymać emocji. - Harry, nie wierzę.
- Ostatnio rozmawialiśmy o tym, że chciałabyś go mieć i pomyslałem, że zrobię ci taki prezent zabierając cię tutaj. - Pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję głupku! - Krzyknęłam, siadając na krześlę z wielką radością.
- Wie pan co robić. - Uśmiechnął się Harry do specjalisty, który trzymał maszynkę do tatuażu.
Zrobiłam wielkie oczy i zaprzeczyłam.
- Boję się! - Złapałam za rękę Harry`ego.
- Będę tutaj z Tobą. - Uśmiechnął się. - Widzisz? Trzymam Twoją rękę. - Pokazał mi nasze splecione dłonie.
- No tak, dzięki.
Po dłuuugim czasie tatuaż był gotowy. Facet robił mi go na prawej łopatce, bo czułam tam silny ból, ale wytrzymywałam go resztkami sił.
Harry zapłacił i wyszliśmy.
- Wiesz kochanie co to za tatuaż? - Spytał, łapiąc mnie za rękę.
Intensywnie nad tym myślałam.
- Czy to ten? - Spytałam, patrząc mu w oczy.
- Tak, to moje imię na Twojej łopatce. Taki o jakim marzyłaś i mi mówiłaś.
- Naprawdę? - Spytałam głośno. Wskoczyłam mu na ręce i zaczęłam dziękować.
- A teraz Twoje motorówki. - Zaśmiał się.
Zaczełam cieszyć się jak dziecko i klaskałam.
Wykupiliśmy motorówkę i wsiedliśmy na nią. Odpapiliśmy ją i wypłynęliśmy w morze. Harry kierował, a ja stałam i czułam wiatr we włosach.
- Ale supeerrr! - Krzyczałam na wszystkie strony do innych ludzi, za to oni tylko się patrzeli i śmiali.
Słońce zachodziło i robiło się ciemno. Postanowiliśmy wracać, lecz dotarło do nas to, że to jednak nie możliwe. Motorówka zatrzymała się na środku morza i utknęliśmy.
- Harry? Co teraz? - Spytałam patrząc się ślepo w wodę. - Jesteśmy sami. Żadnych ludzi nie ma o tej porze na plaży, a co dopiero w morzu!
- Poczekamy tutaj do rana. - Zaśmiał się. - Mozemy popływać. - Poruszał brwiami.
- A może się potopic? - Właczył mi się sarkazm.
Harry automatycznie posmutniał, podeszedł i mnie pocałował.
- Żartowałem. - Odparł.
- Zimno mi, jestem tylko w stroju kąpielowym... - Wzruszyłam ramionami.
- Proszę bardzo. - Zdjął swoją koszulkę i mi ją podał, szczerząc swoje białe zeby.
- Ależ dziękuję, mój wybawco. - Uśmiechnęłam się.
Poprawił swoje loki, a ja się przyglądałam.
- Harry, co masz na łopatce? - Spytałam zdziwiona.
- Tatuaż, sama spójdz.
Obrócił się tyłem do mnie i spojrzałam na Jego prawą łopatkę. Zauważyłam tam "Meytal" , dotknęłam napisu i uśmiechnęłam się lekko pod nosem cicho dziękując.
_________________
Iiiiii 21 ! : DD
Podoba mi się całkiem ten rozdział.
Komentujcie proszę ! ; )

środa, 15 lutego 2012

Rozdział dwudziesty.


Moje oczy mnie nie zawodziły. Tak, widziałam przed sobą uśmiechniętą od ucha do ucha Agnes, która stała i czekała, aż coś do niej powiem. Jedno pytanie mnie dziwiło. Co ona tutaj robi? Jak się znalazła i skąd wie, że tutaj będę?
Otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia, ale szeroki uśmiech szybko zagościł na mojej twarzy. Wyciągnęłam do Niej rękę i wciągnęłam ją do środka, cały czas przytulając.
- Słońce! Co ty tu robisz? - Spytałam cała w skowronkach.
- Nie wszystko naraz. - Wydusiła z siebie, prawie się dusząc przez moje uściski.
- Przepraszam. - Rzuciłam i wypuściłam ją z objęć.


* Oczami Nialla *
Wszystkie jedzenie wypadło mi z buzi i prawie bym się udusił. W drzwiach stał anioł. To Agnes! Nareszcie do mnie wróciła. Tak bardzo się cieszę, że ją widzę. Przyglądałem się jak ściska się z Meytal. Wyglądały jak siostry, które bardzo się kochają.
Gdy tak patrzałem jak się przytulają, szturchnął mnie Liam, dający mi do zrozumienia, że powinienem podejść i się odezwać. Nie czekałem długo i zabrałem się do roboty.
- Cześć Agnes, tęskniłem! - Podbiegłem do niej i natychmiast ją przytuliłem.
- Niall, hej. Ja też za Tobą tęskniłam. - Pocałowała mnie. - Za wami wszystkimi tęskniłam.
Podeszła do chłopaków i każdego z osobna zaczęła przytulać.


* Meytal *
- Agnes, dawaj! Mów co tu robisz. - Powiedział Hazza, odsuwając krzesło i pokazując gestem, aby usiadła.
- Lekarz mi powiedział, że jak na razie nie ma się czym martwić. - Spojrzała na każdego po kolei. - Jest wszystko okej. - Uśmiechnęła się z bólem w oczach.
- Tak bardzo cieszymy się, że cię widzimy! - Krzyknął zadowolony Lou.
Uśmiechnęła się do Niego szeroko, a potem wstała kierując się w moją stronę.
- Nie chciałam nic załatwiać przez telefon i po prostu przyszłam do Ciebie do domu. - Wyjaśniła. - Nie zastałam cię. Twoi rodzice powiedzieli gdzie jesteś. Natychmiast poprosiłam rodziców, aby kupili mi bilet na lot do was. Przyleciałam i jestem.
- Nie ma sprawy. Zawsze mozesz na nas liczyć. - uśmiechnęłam się. - Tak się cieszę, że tu jesteś! - Przytuliłam ją.
- Nie będę psuła wam wyjazdu i zabiorę się jutro do domu. - Oznajmiła.
- Jutro wyjeżdżamy z chłopakami z powrotem do Londynu, bo przyjechaliśmy tylko w odwiedziny, więc zabierzemy cię ze sobą. - Podszedł do Niej zarumieniony Niall i uścisnął jej dłoń.
Nagle drzwi się szybko o tworzyły i do domku wpadł Zayn. Zauważył naszą przyjaciółkę i zaraz do Niej podszedł.
- Agnes? Witaj. - Uścisnął ją.
- Cześć, Zayn. - Odpowiedziała.
Nie pytając nikogo o zdanie, bo nie było takiej potrzeby, otworzyłam lodówkę i wyjęłam chłodne napoje. Rozdałam je wszystkim.
- Chodźmy wszyscy na plażę! - Krzyknął donośnie Lou, pokazując gestem dłoni w stronę drzwi.
- Dobry pomysł. - Rzucił Liam, a za nim wszyscy pokiwaliśmy głowami.
Sięgnęłam po wielką torebkę i zapakowałam do niej suche ręczniki, jakieś jedzenie i picie. Przebrałam się w bikini, a na biodra zarzuciłam czerwoną chustkę. Agnes także przebrałąm sięw bikini, a chłopcy włożyli tylko spodenki.
Wyszliśmy wszyscy z domu i ruszyliśmy przed siebie.
Harry niósł mnie całą drogę na plecach, a Louis ciagnął moją torebkę cały czas narzekając, że to on powinien być na moim miejscu.
- Meytal! Ty wariatko, złaź z pleców mojego Harry`ego! Jestem zazdrosny, jak możesz robić mi taką przykrość? - Spytał, chwilę przystając z udawanym grymasem na twarzy.
- On z Tobą już nie chce być. - Podszedł do Niego Zayn i objął go ramieniem. - Teraz masz mnie. - Poruszał brwiami.
- Coo?! Zayn! Masz mi coś do powiedzenia? - Spytał Liam, ze zdenerwowanym głosem.
- No nie denerwuj się. - Uśmiechnął się.
- Nie interesują mnie trójkaty. - Rzucił Lou, uciekając od nich z fochem w moją i Hazzy stronę. - Ja wolę mojego Harry`ego!
Zaśmiałam się i powiedziałam Styles`owi, żeby przystanął na moment. Zeskoczyłam z Jego ramion i stanęłam na plaży.
- Proszę Lou, Harry jest do Twojej dyspozycji. - Pokazałam mu ręką na Harry`ego.
- Dziękuję ci, jesteś wielka! - Krzyknął i zaczął mnie ściskać. - Harry! Słoneczko moje, gdzie zwiewasz?! Dawaj, bawimy się! Chodźmy do wody.
Rozłożyłam ręcznik i wyłożyłam się na słońcu z okularami na nosie. Pogoda była wręcz cudowna. Słońce świeciło jak szalone, ale wiał delikatny ciepły wietrzyk. Uwielbiałam taki klimat.
Liam, Zayn i Lou z Hazzą, pływali w wodzie, a raczej nawzajem się topili, a ja leżałam wyłożona na piachu, słuchając nad uchem zakochanej pary. Niall z Agnes cały czas się śmiali, głośno rozmawiali i karmili jedzeniem. Chciało mi się z nich śmiać, ale trochę mnie denerwowali, bo chciałam chwilę spokoju.
- Skarbie, chodźmy oboje do wody. - Podszedł do mnie cały mokry Harry wyciągając do mnie rękę.
- Nie, nie kochany, dzięki. Ja odpoczywam. - Zaprotestowałam, nadal leżąc.
Zayn, Liam, Lou, a także mój chłopak wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- O nie!
- O tak! - Krzyknęli do mnie.
- Nie pozwalajcie sobie. Ja nie chcę się moczyć. - Rzuciłam.
- Oj, chcesz. - Rzekł Lou, próbując mnie przekonać.
Cała czwórka wzięła mnie do góry i biegli ze mnądo wody.
- Odstawcie mnie z powrotem na ziemię! - Krzyczałam.
- Okej! - Krzyknęł Lou i upuścił mnie do wody.
Woda wlewała mi się do nosa i buzi i poczułam, że zaczynam tonąć. Fala mnie zalała i znajdowałam się pod nią.
- Gdzie ona jest? - Krzyknął Hazza do reszty.
- Nie wiem. - Odpowiedzieli wszyscy z paniką, rozglądajac się po wodzie.
Nic nie widziałam, ani nie słyszałam. Zaczynałam tracić przytomność. Nagle ktoś mnie pociagnął za rękę.
- Jest! - Krzyknął Liam.
- Co się dzieje?! - Spytała podniesionym tonem Agnes, stojąc na plaży i czekając na odpowiedź.
- Gdzie Meytal? - Spytał także podenerwowany Niall.

* Harry *
Zabrałem ją na ręce i wyniosłem z morza. Połozyłem ją szybko na mokrym piasku i zacząłem cucić. Nie dawała żadnych oznak życia. Podbiegł do mnie Lou i zaczął mi pomagać.
- Kurwa! - Krzyknąłem, wstając i trzymając się za głowę. - Co my zrobiliśmy?! Kretyni, my ją tracimy!
Poczułem wielki strach i serce powoli mi się zatrzymywało.
- Zróbcie coś! - Ponownie krzyknąłem, lecz oni wydawali się nic nie robiąc. - Odsuwać się! - Podbiegłem do Niej i zacząłem ratować.
W pewnej chwili zaczęła się ksztusić...


* Oczami Meytal *
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale nagle ktoś zaczął naciskać na moją klatkę piersiową i wdmuchiwać mi powietrze do ust. To było zupełnie nie potrzebne, bo oddychałam, ale doszłam to wniosku, że ktoś sięo mnie okropnie boi. To Harry, kucający nade mną i krzyczący, że mam wracać.
Na zawołanie go posłuchałam i zaczęłam się dusić. Chwilę potem otworzyłam oczy i widziałam wszystkich przed sobą. Obserwowali mnie ze strachem w oczach.
- Meytal! Dzięki Bogu! - Dziękował Hazza.
- Wszystko w porządku? - Krzyknęła Agnes w nerwach.
Zayn, Liam i Louis siedzieli z otwartymi szeroko oczami ze zdziwienia, czując się ostro winni.
Zebrałam się na nogi i wstałam, kończąc się ksztusić.
- I co Tomlinson? Może teraz też wybuchniesz śmiechem? - Spytałam całkiem poważnie przyjaciela ze łzami w oczach, natomiast on tylko ślepo się we mnie wpatrywał.
Odwróciłam się i poszłam w stronę domu.
- Zadowoleni jesteście z siebie, cholera?! - Krzyczał do wszystkich Harry.
Nikt nie był odważny, aby teraz się odezwać. Wszyscy stali i patrzeli się po sobie.
- My Harry prze... przepraszamy. - Odezwał się najstarszy.
- Mnie przepraszacie? - Krzyknął ze złością w oczach. - Chyba nie mi zrobiliście krzywdę. - Odezwał się zdezorientowany. - Wiecie, może jedźcie już najlepiej wszyscy do do domu! - Oburzył się, zabrał szybko nasze rzeczy z plaży i pobiegł szybkim krokiem za mną.
Biegłam szybciej i szybciej, a łzy lały mi się już potokami. Tak bardzo się bałam, że nie przeżyje. Moi rodzice nigdy by im nie wybaczyli. A ja... Ja tym bardziej. Nie żyłabym, ale cały czas byłabym na nich potwornie zła TAM.
Wpadłam szybko do domu i usiadłam na fotelu, podciągając kolana pod brodę.
Do domu wszedł Harry. Odłozył nasze rzeczy na półkę, a bagaże reszty wyniósł na zewnątrz. Wrócił, zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
- Tak bardzo cię przepraszam... - Powiedził cicho. - Jaki ja i... oni byliśmy głupi! - Spojrzał w ziemię. - Mogłem cię stracić! Dotarło to do mnie, gdy widziałem cię leżącą i nie dającą oznak życia.
- No, musiało to komicznie wyglądać... - Rzuciłam słabym głosem.
Przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Dlaczego wyniosłeś ich rzeczy? - Spytałam zmartwiona.
- Nie chcę ich widzieć, ty pewnie też.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie spodziewałam się tego po żadnym z nich, a jednak to się stało.
_____________________
No kochani, jest druga dyszka. : D
Jestem zadowolona z ilości rozdziałów. : )
Komentujcie, mam nadzieję, że cię choć trochę podoba.
xoxo

wtorek, 14 lutego 2012

Kilka słów ode mnie. : ))

Dziękuję wam wszystkim za czytanie mojego bloga, za wszelkie komentarze i ciepłe słowa.
Jesteście kochani. <3
____________
Dzisiaj Walentynki, rzecz biorąc dla mnie jest to zwykły wtorek, ale jednak one są.
Jeśli nie macie swojej połowy, tak jak ja - pocieszcie się wiadomością, że Zayn jest nią dla każdej dziewczyny, która jej nie ma. : )

poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział 19.


Wszystkie oczy były skierowane na mnie. Czułam, że wszyscy mnie obserwują. Byłam w centrum uwagi. Słyszałam tylko krzyki pijanych facetów, coś w stylu "Dalej mała!". Chciało mi się tym rzygać, ale powstrzymywałam się, bo robiłam to ze względu na Harry`ego.
- Co ty wyprawiasz Meytal?! - Krzyknął podenerwowany Hazza w moją stronę. - Złaź stamtąd! - Dotknął mojej nogi.
- Ej, zostaw ją. Ktoś ci pozwalał ją dotykać?! - Wydarł się na Niego jakiś nieznajomy facet.
Harry zaciskał pięści i piorunował go spojrzeniem, aż w końcu wiemierzył mu mocny cios w twarz. Temu nieznajomemu zaczęła lać się ciemna krew.
- Idziemy kochanie do domu. - Powiedział całkiem spokojnie Harry.
Stawiałam wielki opór, ale on ściagnął mnie siłą z baru i wziął na ręce. Zabrał moje szpilki z kąta i niósł mnie do domu.
Weszliśmy do środka, po zupełnej ciszy we wracaniu drogą. Harry był trzeźwy, za to ja nie bardzo.
Weszedł do środka, trzymając się za głowę i kląc. Ja natomiast zamykałam drzwi na klucz. Trzymałam ręce na drzwiach, po czym odwróciłam się i pod nimi usiadłam.
- Harry?
- Słucham? - Zareagował nieco nerwowo.
- Po cholerę to zrobiłeś?! - Krzyczałam, wstając i do Niego podchodząc. - Po co?! Nie mogłeś mnie zostawić?! Świetnie się bawiłam! Nie widziałeś tego debilu?!
Stał naprzeciw mnie patrząc na mnie i przygryzając dolną wargę.
- Jesteś fantastyczna... - Oznajmił i zaczął mnie całować.
Wskoczyłam mu na ręce, nadal go całując.
- Ty bardziej! - Krzyknęłam.
Zrzucił szybkim ruchem wszystkie szklanki, talerze i butelki, po prostu to co stawało na drodze. Położył mnie na blacie w kuchni i położył się na mnie. Całowaliśmy się coraz bardziej i zachłanniej. Harry zdarł ze mnie moją sukienkę.
- Harry, uduszę cię! - Podniosłam ton, podnosząc się na łokciach.
- Och, daj spokój. - Zaprzeczył. - Lepiej bez. - Wyszczerzył się. - Odkupię ci takich sto.


Rano obudziłam się i spojrzałam na śpiącego Harry`ego. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok. Włożyłam koszulkę Harry`ego i ruszyłam do łazienki. Ogarnęłam włosy, spinając sięw luźną kitkę. Umyłam zęby, przemyłam twarz zimną wodą i lekko się pomalowałam.
Wkroczyłam do kuchni przygotować śniadanie. Zrobiłam cały talerz tostów plus kawa.
- Witaj, słońce. - Odezwał się z tyłu i pocałował mnie w szyję.
- Hej. - Uśmiechnęłam się. - Proszę, zrobiłam śniadanie.
- Kochana jesteś, ale nie musiałaś. - Machnął ręką.
- Owszem, musiałam. Ty mnie tu przywiozłeś, a ja zrobiłam śnidanie. - Powiedziałam, popijając kawę.
Zadzwonił mi telefon i go odebrałam.
- Siemka zakochani! - Wydarł się Lou na cały regulator.
- Hej Lou, nie krzycz tak. - Zaśmiałam się.
- Dawaj słuchawkę głupku... - Usłyszałam Liam`a, a potem głuchą ciszę i jakieś trzaski.
- Ehm, chłopaki? Wszystko dobrze?
- Taaak. - Odpowiedział Lou.
- Puszczaj to! Hee... Hej Meytal! - Próbował się witać Liam.
- Ona nie rozmawia z Tobą, okej?! - Odpyskował mu Louis.
Zaśmiałam się.
- Kochani jesteście, poważnie. Hej, Liam. - Uśmiechnęłam się pod nosem.
- To Meytal? - Usłyszałam głos Niall`a.
- Tak świnio, to Meytal. - Powiedział Lou, śmiejąc się. - Cały jesteś uwalony żarciem, chłopie. Idź się umyj!
Usłyszałam śmiech Liam`a i Zayn`a po odzywce Lou. Sama zaczęłam się z Niego śmiać.
- Hej, Zayn. - Czekałam na odpowiedź.
- Hej, młoda. - Zaśmiał się.
- Sam idź się umyj, marchewo. - Odezwał się Niall, jak sądzę z udawanym fochem.
- To co tam porabiacie z moim Harrusiem? - Spytał kobiecym Lou, po czym wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Jest super. - Odpowiedziałam, powoli przestając się śmiać.
- Dobra - Zaczął Lou. - Pogadaliśmy przez telefon, a teraz otwieraj. - Dokończył bezinteresownym głosem.
- Louis, co mam ci otworzyć? - Zaśmiałam się.
- No jak to co? No drzwi wejściowe. - Odezwał się.
- No chyba sobie ze mnie żartujesz?
- Przekonajmy się. - Odezwał się szeptem.
Spojrzałam niepewnie na Hazzę, który wydawał się równie zaskoczony jak ja i tylko wzruszył ramionami i wrócił do siedzenia na laptopie.
Podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam.
- Dalej chłopaki! Wbiegamy! - Krzyknął Lou.
O mało co mnie nie przewrócili.
- Co wy tu robicie? - Spytał Styles.
- Wróciłem koteczku, jesteś zadowolony? - Podeszedł do Niego Lou i złapał go dłońmi za twarz.
Zaśmialiśmy się.
- Skąd się tu wzieliście? - Spytałam ponownie za Harry`ego.
- Przyjechaliśmy was odwiedzić, bo się stęskniliśmy. - Odezwał się Liam.
- Śliczna bluzeczka, słoneczko. - Puścił mi oko Lou z durnowatym uśmieszkiem.
Spojrzałam sama na siebie i doszłam do wniosku, że nie jestem ubrana, a na sobie mam tylko bluzkę Hazzy, a w dodatku jestem bez spodni.
Pobiegłam szybko do pokoju się ubrać.
- To jak, co chcecie do picia? - Spytałam wracając.
- Coś zimnego. - Odpowiedział Zayn, wyciągając papierosy.
- Hej, Zayn, proszę, nie tutaj. Wyjdź na zewnątrz. - Rzuciłam do Niego, na co uśmiechnął się i wyszedł.
- Może być sok?
- Pewnie. - Powiedział Lou.
- A jakieś kurczaki macie? - Spytał Niall.
- Nie Niall, nie mamy kurczaków. - Zaśmiałam się, a Niall automatycznie posmutniał. - Ale proszę, tutaj zostało kilka tostów, więc jedz sobie.
Uśmiechnął się szeroko i zabrał za jedzenie.
- Dzięki, - Rzucił z głodem w oczach.
Ktoś zapukał do drzwi. Czyżby to Zayn robił sobie żarty?
Siegnęłam po klamkę i otworzyłam drzwi, zauważając uradowaną Agnes.
_________________________
Krótki , wiem , ale to takie trochę humorystyczne. : DD

Rozdział osiemnasty.


Wkroczyliśmy z Harrym pewnym krokiem do samolotu i usiedliśmy wygodnie na miejscach. Był wielki chaos - wszyscy krzyczeli i przepychali się. Na szczęście my w tym nie uczestniczyliśmy i siedzieliśmy gotowi do startu. W pewnych momentach na siebie zerkaliśmy i śmialiśmy sięz tych ludzi. Byli kompletnie nie zorganizowani. Stewardessa chodziła ze sztucznym uśmiechem przylepionym do twarzy. Szczerzyła się nawet wtedy , gdy ktoś nieźle dawał jej w kość. Po prostu zazdrościłam jej nastroju. Nie wiem jak można cały czas sięsczerzyć , nawet wtedy jak sięjej zdenerwowanym. Moze przeginam, bo ja sama szczerzę siędo Hazzy jak głupia nawet dgy jestem na niego ostro wkurzona. Co jak co, ale to miłość.
Wystartowaliśmy. Wznieśliśmy sięw powietrze i zaparło mi dech w piersiach. Przez chwilę nie mogłam oddychać, ale zaraz wróciło wszystko do normy.
Przez jakiśczas, rozglądałam się gdzie popadnie. Obserwowałam wszystkich jak leciało.
- Hej, nigdy nie widziałaś ludzi czy jak? - Spytał rozbawiony Harry, popijając wodę z butelki, prawie się dławił.
- Jasne, że widziałam. - Odparłam także rozbawiona. - Ale po prostu tak ich oglądam.
Styles pokiwał głową i włożył słuchawki do uszu. Oczy mi sięzamykały i powoli zapadałam w sen, słysząc tuż nad uchem melodię jakiejś piosenki Adele. Harry ją uwielbiał, a ja trochę robiłam się zazdrosna.
- Halo! Meytal, jejsteśmy na miejscu. - Klepał mnie lekko po policzku. - Jesteśmy w Bułgarii! - Krzyknął podniecony.
- Nareszcie. - Rzuciłam, przeciagając się i wstając.
Dostaliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy przed siebie.
- Zgłodniałam. - Oznajmiłam, łapiąc się za brzuch.
- Wskoczymy po coś na wynos. - Powiedział Harry, idąc w stronę jakiejś budki z żarciem.
Stałam z boku i go obserwowałam. Był niezwykle miły dla sprzedawczyni, zresztą jak zawsze i wszędzie oraz dla każdego. Mój wzrok siadał na każdego człowieka na parę sekund. Zorientowałam się, że nikt nie rozpoznaje Harry`ego. Może w Bułgarii nikt nie słyszał o One Direction.
"Przynajmniej spędzimy czas jak normalni ludzie! Bez żadnych fanów", pomyślałam.
- Proszę skarbie. - Podał mi zapiekankę.
- Dzięki. - Odparłam, zabierając walizkę.
Wsiedliśmy do taksówki i jechaliśmy do domu Anne. Był nie daleko i zajechaliśmy za parę minut.
Harry otworzył drzwi i mnie wypuścił. Zapłaciliśmy za przewózkę i wkroczyliśmy na podwórko tego wspaniałego domu. Wyglądał przytulnie, ciepło i naprawdę spokojnie. Był mały i cały z drewna. Wchodziło siędo niego po małych schodkach, a potem przez balkon prosto do drzwi. Nie mogłam się doczekać odpoczynku, byłam okropnie zmęczona.
Przekroczyliśmy próg drzwi i ujrzeliśmy mały pokój gościnny. Na lewo była kuchnia, cała zestylizowana na brąz, a za ścianą sypialnia. Po prawej stronie było wyjście na balkon, a obok niej drzwi do łazienki.
- Rozgłość się i czuj się jak u siebie. - Powiedział do mnie, odkładając walizki na podłogę.
- Nie będzie z tym problemu. - Odpowiedziałam, cwaniacko się uśmiechając. - Bardzo tu ładnie. - Podeszłam do Niego i zawiesiłam ręce na Jego szyi.
Rzuciłam się do bagaży i zaczęłam wszystko wypakowywać byle gdzie. Zabrałam ręcznik, kosmetyczkę i świeże ciuchy i ruszyłam w stronę łazienki.
- Łał! - Krzyknęłam, otwierając drzwi. Łazienka była co najmniej wypasiona. Wielka wanna, kwiaty w wielkich doniczkach, a na półkach roiło się od kosmetyków. Nie potrzebnie przynosiłam swoje.
Zachichotałam.
Wzięłam szybki gorący prysznic i ubrałam spodnie na szelkach, a pod spodem luźną bluzkę. Włosy związałam w luźnego koka i umalowałam się delikatnie.
- Tak Louis! Tak! - Darł się Harry do słuchawki, gdy wychodziłam z łazienki. - Jesteśmy na miejscu cali i zdrowi! Stary, no przecież ci mówię! - Krzyknął, a później spojrzał na mnie, pokiwał przecząco głową z myślą, że Lou to jednak debil i zaczął się cicho z Niego śmiać.
Sama wychnęłam śmiechem i zaczęłam rozpakowywać resztę naszych rzeczy. Ciuchy powkładałam do wielkiej szafy w sypialki, a kosmatyki zaniosłam do łazienki.
- Wyjdźmy na zewnątrz. - Rzucił, stojąc w drzwiach, cały czas strzeżać się w moją stronę.
- Okej, akurat skończyłam wszystko wypakowywać. - Podbiegłam do Niego tanecznym krokiem.
Harry zabrał tylko swoją gitarę w odcieniu szarości i czerni i wyszliśmy.
Na dworze było jeszcze piękniej niż w środku. Wielkie jezioro, w którego tafli odbijało się wielkie słońce, małe ławki i dużo roślin.
Usiedliśmy na ławce trzymając się za ręce.
- Cieszę się, że jestem tutaj z Tobą, że jesteśmy sami. - Zerknął mi w oczy.
- Taak. Ja też jestem bardzo zadowolona. - Uśmeich zagościł mi na buzi. - Jest super.
Harry zaczął pobrzdąkiwaćna gitarze i zaczęliśmy śpiewać:
" Baby, I love you, I need you here
With me all the time
Baby we meant to be
You got me, smiling all the time

You da one that I dream about all day
You da one that I think about always
You R da one so I make sure I behave!
My love is your love, your love is my love"

Przy słowach "You da one" Harry na mnie spoglądał i lekko się uśmiechał.
- Skoczę po jakieś picie. Zaraz wracam. - Rzuciła Harry i powoli pobiegł do domu, przeskakując schody.
Chwyciłam gitarę i zaczęłam na niej coś grać. Próbowałam zagrać melodię "What Makes U Beautiful". Uśmeichnęłam się pod nosem, bo chyba mi wychodziło.
- To nawet nie brzmi jak melodia. - Powiedział Hazza, śmiejąc się ze mnie.
Posmutniałam, bo myślałam, że coś mi wychodziło. Myliłam się. Automatycznie się uśmiechnęłam na samą myśl co przed chwilą powiedział. Lekko mnie to rozbawiło, nie powiem.
- Och, daj spokój. - Rzuciłam normalnym tonem.
- I tak cię kocham. Możesz maścić muzykę jak tylko leci, ale i tak jesteś niesamowita. - Podał mi picie i pocałował w policzek.
Zawstydziłam się i poczułam, że moje policzki robią się różowe.
Harry był taki kochany dla mnie.
Wróciliśmy do domu i wspólnie ugotowaliśmy obiad i spędziliśmy ze sobą miło czas.
Harry szybko do mnie podszedł i pociagnął za ręce do sypialni. Połyżyliśmy się na łóżku i szczerzyliśmy do siebie.
- Ty wiesz, że nie ma nic lepszego niż takie leżenie sobie we dwoje? - Spytał, zerkając z szyderczym uśmiechem.
Wybuchnęłam chisterycznym śmeichem prawie takim, jak Niall. Jednak do Niego trochę mi brakuje.
- Ty jesteś niepoważny. - Rozczochrałam mu włosy.
- Wyskoczymy później do jakiegoś klubu, okej? - Zapytał, głaszcząc mnie po dłoni.
- Jasne, ale to nie dla jakichś alkoholików? - Spytałam, bo nie byłam pewna. Takie klimaty za bardzo mnie nie pociągają.
- Coś ty. To miejsce jest bardziej eleganckie. - Spojrzał z błyskiem w oku. - Włóż proszę jakąś śliczną suknię.
- Oczywiście. Zobaczę czy mam takie coś. - Uśmiechnęłam się.
Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę, w której Hazza usnął. Postanowiłam więc go nie budzić, bo tak ślicznie wyglądał i udałam się w stronę plaży.
Spacerowałam piaszczyctą plażą, trzymając buty w dłoni. Słońce zachodziło i byłam tutaj sama.
Rozmyslałam nad tym jak moje życie zmieniło się w przeciagu prawie dwóch lat. Poznałam Louis`a, Liam`a, Niall`a, Zayn`a i Harry`ego. Zakochałam się w Zaynie, ale zawsze czułam coś do wszystkich. Potem wszystko się posypało i poczułam coś do Harry`ego. Teraz wiem, że tak musiało się stać i niczego nie żałuje.
- Meytal?! Dziewczyna Harry`ego Styles`a? - Spytał jakiś męski głos za moimi plecami.
Poruszałam oczami na boki i wolno się odwróciłam. Stał tam chłopak mniej więcej mojego wieku. Miał blond włosy, ciemne oczy i był dość wysoki.
- Tak, to ja. We własniej osobie. - Powiedziałam w półuśmiechu.
- Jestem David. - Wyciągnął do mnie rękę i ją uścisnął. - Moja dziewczyna jest fanką zespołu Twojego chłopaka.
- To miłe. - Uśmiechnęłam się.
- Mogę prosić cię o zdjęcie? - Spytał niepewnie. - Moja dziewczyna nie uwierzy, że cię spotkałem.
- Jasne, chętnie je z Tobą zrobię.
Objął mnie i całując w policzko, cyknął fotkę.



* Z perspektywy Harry`ego *

Obudziłem się jakiś czas temu, a Meytal nie była obecna w domu. Trochę się ogarnąłem, wziąłem prysznic i wyszedłem w stronę plaży, myślałem, że ona tam poszła. Szedłem z rękami w kieszeniach, szukając jej wzrokiem. Zauważyłem ją w objęciach i buziakach jakiegoś chłopaka. Poczułem się źle, spojrzałem na nich niedowierzanie i po prostu odeszłem. Chciałem do nich podejść i spytaćo co chodzi, ale jednak coś mi na to nie pozwalało, więc zawróciłem do domu i poszedłem szykować się na wyjście do baru, o którym rozmawialiśmy.



* Meytal *

Ten chłopak był naprawdę uroczy. Pożegnaliśmy się i rozstaliśmy. Ruszyłam w stronę domu, gdzie czekał na mnie zapewne śpiący Harry. Wyciągnęłam telefon, który sygnalizował sms`a.

" Kochanie, zaraz wychodzimy. Przychodź. Buziaki, Harry. "

Przyspieszyłam kroku.
- Wróciłam! - Podeszłam i go pocałowałam. Wydawał się jakiś nieswój. Zignorowałam to i poszłam do łazienki zrobić sobie nieco wyraźniejszy makijaż. Założyłam czarną sukienkę od Armaniego, w której miałam całe plecy na wierzchu jakże i dekolt. Na stopy załozyłam czarne szpilki. Końcówki włosów pokręciłam lokówką i zarzuciłam na jeden bok.
Harry założył czarne rurki, biały t-shirt, a na niego ciemną marynarkę oraz białe trampki. Jak zwykle cały jego look dopełniały sprężyste loki, które akurat w tym momencie układał.
- Gotowy? - Uśmiechnęłam się.
- Pewnie. - Odpowiedział, ale tym razem już bez uśmiechu. Zmartwiło mnie to. - Wyglądasz niesamowicie. - Pocałował mnie w policzko, nadal całkiem poważny.
Bar znajdował się niedaleko więc poszliśmy do niego na nogach, trzymając się za ręce. W ogólne nie rozmawialiśmy.
W barze było małe zamieszanie. Muzyka grała na całego, ludzie tańczyli gdzie popadnie. Nawet rzucali butelkami po alkoholu.
"Ale elegancja", pomyślałam.
Siedzieliśmy tu ponad dwie godziny. Rozmawiałam z całkiem sporą liczbą osób, Harry to samo. Byłam nieco wypita i język mi się rozplątał, więc podeszłam do Hazzy.
- Harry, kochanie, co jest grane? - Spojrzałam na Niego, lekko się chwiejąc. - Powiesz mi w końcu?
Harry cały czas zaciskał zęby ze złości.
- Jeszcze pytasz? - Wycedził przez zęby.
- No tak, bo nic nie wiem.
- Sama się domyśl. - Spojrzał mi w oczy i odszedł, zapewne odstresować się na zawenątrz.
- NIE POWIESZ MI?! - Wykrzyczałam za nim. - Nie? To nie! - Dokończyłam pod nosem.
Zdjęłam szpilki z nóg, rzuciłam je na jakieś siedzenie, podwinęłam sukienkę i weszłam na bar. Przy tym blacie wszyscy pili i siedzieli. Zaczęłam tańczyć i wtedy Harry się odwrócił.
___________________
Proszę tą Bułgarię xDDD ; **

niedziela, 12 lutego 2012

Rozdział siedemnasty.


Nie, jednak nie upadłam. Trzymałam się na równych nogach, co prawda trochę sparaliżowana, ale dawałam radę.
Zauwazyłam Harry`ego w objęciach jakiejś czarnowłosej młodej kobiety. Nie wyglądała staro. Ona poprawiała mu loki, całowała w policzek, a ja się wszystkiemu przyglądałam z odległości paru metrów.
- Cześć, Harry. O co chodzi? - Spytałam trochę zawiedziona.
- Hej, skarbie. - Przywitał się. - Poznaj Anne, moją mamę.
Wyczeszczyłam wzrok i stałam cała w szoku. Otrząsnął mnie jej sympatyczny głos.
- Witaj, Meytal. - Przytuliła mnie, a ja nadal patrzałam wielkimi oczami ze zdziwienia. - Harry tyle mi o Tobie opowiadał. - Spojrzała na syna. - Jesteś taka śliczna!
- Dzień dobry pani i dziękuję bardzo. - Uśmiechnęłam się.
- Żadna pani, mów mi Anne. - Pogłaskała mnie lekko po ramieniu.
Anne musiała lecieć, więc przytuliła nas na pożegnanie i ruszyła w swoją stronę. Z Harrym nadal staliśmy z boku drogi.
- Ty głupku! - Popchnęłam go. - Myślałam, że mnie zdradzasz z jakąś dziewczyną. - Spuściłam wzrok. - Nie wiem co bym zrobiła, ale jak zobaczyłam te czułości...
- Och, sama jesteś głupkiem, że tak myślałaś. - Podszedł bliżej i mnie pocałował.
- Kurcze, Twoja mama jest taka piękna! Jesteście do siebie strasznie podobni.
- Dziękuję. - Wyszczerzył zęby.
Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Sama nie wiem po co i dlaczego. Harry mnie tam ciągnął.
- Chodź. - Pociągnął mnie za ręce do drzwi.
- Ale dlaczego my do mnie idziemy? - Nie wiedziałam o co biega.
- Czeka nas coś trudnego. Musimy spytać Twoich rodziców, czy cię puszczą ze mną do Bułgarii.
- Jak oni zareagująna to, że lecę za granicę?! Harry, ja mam szkołę...
- Moja mama z nimi rozmawiała i nie mają nic przeciwko nauczaniu domowemu.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. Oni, moi rodzice pozwolili płacić Tobie za moje lekcje? - Roześmiałam się.
- Jasne. - Uśmiechnął się przelotnie i przekroczyliśmy krok domu.
Stanęliśmy przed rodzicami i nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Dzień dobry państwu. - Uśmiechnął się do nich. Jemu nie można było niczego odmówić.
- Harry, no dzień dobry. - Uśmiechnęli się do Niego.
Harry spojrzał na mnie z cieszącymi się oczami i odwrócił do rodziców. Ja stałam cicho, on załatwiał wszystko.
- Chciałbym się państwa zapytać, czy mogę zabrać Meytal na wakacje do Bułgarii. - Zaczął, ślicznie się uśmiechając w ich stronę. - Lecimy we dwójkę. Moja mama załatwiła bilety i sama nas namówiła, abyśmy gdzieś się razem wybrali. Jest tam dom, więc jest gdzie mieszkać.
- Zgadzamy się. Nie mamy powodów, aby się sprzeczać.
Stanęłam jak wryta, patrząc na nich w szoku i zastanawiając się, czy się nie przesłyszałam. Często mam tak, że słyszę to, co chcę usłyszeć. Harry natomiast tylko stał i się szczerzył.
- Dziękuję państwu. - Powiedział i mnie objął.
- A kiedy jest lot? - Spytał tata.
Właśnie... Nawet ja nie wiedziałam kiedy on jest. Zapomniałam dowiedzieć się od swojego chłopaka takiej istotnej rzeczy.
- Dzisiaj w nocy lecimy. - Zakomunikował Harry.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia i pobiegłam pędem na górę, zacząc się pakować.
Harry zapukał do drzwi, wszedł do środka i usiadł na łóżku. Złapał pluczaka i zaczął się śmiać, że jest podoby do Nialla. Może i miał rację.
Wybuchnęłam histerycznym śmiechem.
- A Ty co? Nie pakujesz się?
- Już po. - Uśmiechnął się. - Jestem tu by ci pomóc.
Wyciągnęłam dwie największe walizki jakie tylko miałam. Otworzyłam brązową szafę i zaczęłam ściągać wszystkie ciuchy z wieszaków i składać je, aby pomieściły się do walizki.
- Zostaw, ja się tym zajmę. - Rzucił Harry, podchodząc.
- Czym się zajmiesz?
- No ściąganiem ubrań. - Pocałował mnie w szyję.
- Harry, to nie to miałam na myśli. - Zaczęłam się śmiać.
Weszłam do łazienki zabierając wszystkie swoje kosmetyki. Szampony, lakiery do włosów, pudry, tusze do rzęs i resztę. Włożyłam je do kosmetyczki i włożyłam do walizki.
Byłam bardzo zabiegana, a Styles tylko mi się przyglądał.
- Dzięki za pomoc. - Rzuciłam z uśmiechem, próbując zasunąć walizkę.
Nie dało się, ale przecież wpychałam ciuchy jak najciślej.
- Siadaj na niej. - Oznajmił, wstając z łóżka.
- Co?
- No słyszałaś. Siadaj na nią, a ja zasunę. - Śmiał się.
Wszystko przebiegło sprawnie i byłam już spakowana. Zabrałam jakieś ciuchy i poszłam pod prysznic.
Stałam w kabinie prysznicowej, podczas, gdy ktoś dobijał się do drzwi.
- Mogę wejść? - Spytał proszącym głosem Hazza.
- No chyba ci gorzej, głupku. - Zaśmiałam się.
- Wcale nie. - Rzucił szybko.
Ubrałam się, ułozyłam dokładnie włosy i pomalowałam twarz.
- Gotowe! - Puściłam mu oczko.
- Ślicznie wyglądasz. - Powiedział, siedząc z laptopem w ręce.
- Naprawdę w nocy jest ten lot? - Spytałam, z rękami na biodrach.
- Tak. - Rzucił. - Nie ma sensu jeździć w tą stronę i z powrotem, więc pójdziemy teraz do mnie i razem pojdziemy na lotnisko. Chłopaki nas podwiozą.
Zabrałam wszystko co było mi potrzebne z domu i wyszliśmy z domu, żegnając się z moimi rodzicami. Trochę popłakiwali, ale jak to każdy rodzic.
- Harry, dawaj jedną walizkę! Nie będziesz się męczył. - Krzyknęłam zrezygnowana.
- Martw się lepiej swoją torebką, ona też jest ciężka. - Śmiał się.
- Nie gadaj bzdur, to zwykła torebka i w ogóle nie ciężka. Więc dawaj walizkę!
- Nie. Możesz prosić i znowu usłyszysz moje przeczenie.
- Myślisz, że jestem jakąś lalunią, która nie umie sama sobie poradzić? - Przystanęłam.
- Tak, jesteś moją lalunią, ale taką, która umie sobie poradzić. - Pocałował mi policzek.
- No właśnie! A więc dawaj! - Szarpnęłam walizkę, ale Harry gestem kazał mi spojrzeć przed siebie.
- O widzisz! Co za ironia losu, jesteśmy u mnie. - Puścił mi oko.
- Ha ha ha, bardzo zabawne, serio.
W środku był taki syf, że nie było gdzie wstawić nogi.
- Hej wszystkim! - Krzyknęłam, ale usłyszałam tylko własny głos.
- Nikogo nie ma, prócz nas. - Podeszedł Harry. - Przyjadą po nas w nocy, a teraz gdzieś wybyli.
Usmażyliśmy popcorn, wyciągnęliśmy z lodówki Pepsi i włączyliśmy jakiś horror.
Był przerażający, ale cały czas patrzeliśmy się na siebie.
Zadzwonił Harry`ego telefon.
- To Lou. - Rzucił, odbierając.
- No stary, zaraz po was przyjeżdżamy. - Usłyszałam Louis`a, a zaraz głośny śmiech Horana.
Za dziesięć minut przyjechali chłopaki. Załadowaliśmy się wszyscy do vana i ruszyliśmy.
Gdy dojechaliśmy do lotniska, Lou zaczął płakać za Hazzą i nie wypuszczał go z objęć.
- Będę za Tobą tęsknił. - Rzucił, wycierając oczy chusteczką.
- Baranie, to tylko tydzień. - Odpowiedział mu mój chłopak i poczochrał mu czuprynę.
- Cześć wszystkim. - Przytuliłam ich.
- Pa, kochana! - Odpowiedzieli chórem.
Odjechali, a ja sama ze Styles`em stałam na lostnisku, czekając na nasz samolot do wymarzonych, spóźnionych wakacji.
______________________
Jestem całkiem zadowolona z efektu mojej wyobraźni. Hahaha !
Pozdrawiam was.
xoxo

sobota, 11 lutego 2012

Rozdział szesnasty.


Obudził mnie delikatny i zimny dotyk na policzku. To Harry, który złożył na nim pocałunek.
- Witaj kochanie. - Pocałował mnie jeszcze raz, ale tym razem w usta. - Proszę, to dla ciebie. - Wręczył mi kopertę. - Wszystkiego najlepszego!
- Harry, słońce. - Zaczęłam. - Prosiłam cię. Żadnych prezentów!
- Nigdy! - Zaprotestował. - Nie ma takiej opcji, abym ci go nie wręczył. - Uśmiechnał się uroczo. - No otwórz.
Spojrzałam na Niego, marszcząc oczy z udawanej złości, próbując otworzyć kopertę. Niestety, nie umiałam zrobić tego delikatnie i musiałam roztargać.
Zauważyłam dwa bilety na wycieczkę do Bułgarii.
- Harry, ty sobie ze mnie żartujesz, tak? - Spytałam z niedowierzaniem.
- Kupiłem dwa bilety dla nas. Moja mama ma tam własną działkę. Jakieś jezioro, mały drewniany dom. Pomyślałem, że się tam wybierzemy. - Spojrzał ze strachem w oczach, bojąc się mojej reakcji. Był taki słodki, gdy się bał.
- Harry?
- Tak? - Podniósł głowę i szybko się odezwał.
- Jesteś kochany, dziękuję. - Cmoknęłam go w policzek.
- Chciałbym jeszcze, abyś nie martwiła się swoją szkołą. Powinnać od przyszłego tygodnia do niej iść, owszem, bo kończy ci się  zwolnienie, bo nogę masz już sprawną. - Zaczął się martwić. - Ale ja sobie wszystko przemyślałem i załatwiłem ci wypis ze starej szkoły i nauczanie domowe. Z wszystko zapłaciłem.
- Kurwa, Harry! To jest naprawdę miłe z Twojej strony. Ze szkołą naprawdę świetny pomysł, ale ja nie mogę tego przyjąć. Nie pozwolę, abyś za mnie płacił.
- Nie, nie. Ty mi się rewanżujesz swoim istnieniem. Nie ma o czym mówić. - Przytulił mnie mocno swoim silnym ramieniem.
Podziękowałam mu pięknie i spojrzałam na samą siebie. Leżałam na tylnym siedzeniu w samochodzie zupełnie naga, pod prześcieradłem i kocem, które Harry miał zawsze w aucie. Na głowie miałam totalny nieład, a w dodatku przeszły mnie dreszcze z zimna, Cała się trzęsłam.
- Chodź tutaj. - Przyciągnął mnie do siebie Styles. Od razu zrobiło mi się ciepło.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się.
Uroczo odpowiedział mi swoim uśmiechem. Wyszczerzył swoje śliczne zęby i poprawił loki. Jak ja to kochałam...
- Gdy sobie smacznie spałaś, próbowałem poszukać Twojej bluzki i nie mogłem jej znaleźć. - Powiedział zrezygnowanie. - Nie wiem co wczoraj z nią zrobiliśmy. - Wybuchnął śmiechem.
- Co TY z nią zrobiłeś. - Zaśmiałam się i go pocałowałam.
- Proszę, trzymaj moją koszulkę. - Podał mi swoją koszulkę z napisem "Ramones"
Założyłam ją szybko na siebie i spojrzałam na rozbawionego Harry`ego.
- Co jest? - Zapytałam, kompletnie nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nie, nic. Zupełnie nic. Wyglądasz w niej bardzo... - Urwał. - Super. - Zalotnie się uśmiechnął i wyszedł z samochodu.
Popędziłam za nim, niezdarnie wkładając trampki i niedbale je wiązać.
Harry siedział zmieszany i kucał na drodze. Rzucał kamykami na wszystkie strony.
- Co jest grane? - Spytałam lekko zdenerwowana.
- Zastanawiam się, co by ze mną było gdybyś wybrała Zayn`a.
- To jest niemożliwe, bo to Ciebie kocham i nie masz prawa myśleć inaczej. - Usiadłam mu na kolanach i oboję jębliśmy w tył, tylko się śmiejąc. Tym razem to ja nad nim wisiałam.
- Jesteś seksi. Wiesz o tym? - Spytałam, głośno żując gumę w ustach.
- Nie tak jak ty. - Patrzał na mnie.
- Jak mamy zamiar wrócić? - Spytałam go, podnosząc się.
- Za moment przyjedzie reszta chłopaków. - Odpowiedział z lekkim śmiechem.
- Że co? - Krzyknęłam i pobiegłam do auta szukając spodenek. Onie nie mogli mnie tak zobaczyć.
- Niech żałują! - Krzyknął Hazza za mną.


Leżałam na siedzeniu i wciskałam swoją dupe w spodenki. Usłyszałam pukanie w szybę. Podniosłam się.
- Co do cholery? - Spytałam.
- Niespodziaka, słońce ty nasze! - Krzyknął Lou, wręczając mi wielki bukiet róż. - Wszystkiego najlepszego i to od Larry`ego. - Uśmiechnął się i poruszał znacząco brwiami.
Wychyliłam głowę i spojrzałam na Harry`ego co on na to. Uśmiechał się w ziemię, wszystko słysząc.
- Sto lat! - Krzyknął Liam, podając mi wielkiego pluszaka, na którego brzuchu było wyszyte "1D".
- Proszę i życzę spełnienia marzeń. - Rzucił Horan, cały umazany kurczakami, podając mi kilka tulipanów różnych kolorów.
Ostatni podeszedł Zayn, trzymając olbrzymie pudełko czekoladek i wielkie opakowanie żelków, które uwielbiałam.
- Proszę młoda, to dla Ciebie. życzę ci wszystkiego, wszystkiego najlepszego. - Pocałował mnie w policzek, które zaraz się zarumieniło.
- Dziękuję wam! - Przytuliłam ich. - Jesteście najlepszymi przyjaciółmi, jakich można sobie wyobrazić.
Chłopaki przywieźli jakieś jedzenie i picie z McDonalds`a więc wszyscy zaczęliśmy się obżerać, za to Niall to kontynuował, bo wcześniej takzę jadł.
Śmialiśmy się, wygłupialiśmy i rozmawialiśmy, ale czas było się zbierać i ruszyliśćmy ich vanem, a auto Harry`ego zostało. Później ktoś się nim zajmie.
Jadąc samochodem, w moim telefonie zagrałą melodia "I want" i rozpocząły się słowa śpiewane przez Hazzę. W rytm piosenki zaczęłam tańczyći się kołysać.
- Nie odbierzesz? - Spytał rozbawiony Louis.
- Daj spokój, okej? - Odezwał się Liam.
- Świetna piosenka, chciałam jej chwilę posłuchać, nie złosćcie się już. - Dokończyłam i przyłozyłam telefon do ucha. Byłą to Ages, która od paru dni była w LA na badaniach.
- Hej kochana, jak tam? - Usłyszałam w słuchawce.
- Cześć, Agnes. Jest okej. Właśnie jadę z chłopakami w stronę domu.
- Wszystkiego najlepszego skarbie i przykro mi, że nie mogę być w Twoim dniu razem z Tobą.
- To nie Twoja wina. Dziękuję ci bardzo za życzenia.
Spytałam jeszcze ją jak się czuje i jak u niej mijają dni. Było u niej wszystko w porządku. Pożegnałyśmy się z trudem i rozłączyłyśmy.
Byliśmy na miejscu. Wysiadłam z Harrym.
- Spotkamy się później? - Spytał i mnie pocałował.
- Zadzwonię. - Zmierzwiłam mu fryzurę.
Wielki van odjechał, a ja im pomachałam. Przed szybę widziałam, że chłopaki straszyli Liam`a łyzeczką, tylko Zayn siedział obok Niego i go pocieszał, twierdząc za pewne, że jest Jego przyjacielem.
Na myśl jacy są walnięci, wywróciłam oczami w uśmiechu i podreptałam do domu.
- Mamo, tato, jestem! - Krzyknęłam.
- WSZYSTIEGO NAJLEPSZEGOOOOO! - Krzyknęli oboje z małą babeczką w ręce, na której paliła się jedna świeczka. Podeszłam do niej, pomyślałam życzenie  ją zdmuchnęłam.
- Dzięki. - Przytuliłam się do nich. - A teraz pędze do pokoju doprowadzić się do porządku.
- Przepraszamy za wczoraj. - Odezwała się mama.
- Nie ma za co przepraszać. Chcieliście dobrze, to się liczy, - Posłałam im uśmiech, a potem odwróciłam się i pobiegłam do pokoju.
Pierwsze co to włozyłam wszystkie kwiaty do wielkeigo wazonu z zimną wodą i postawiłam na półce obok łóżka. Miśka od Liam`a położyłam na poduszce na łóżku, natomaist czekoladki z żelkami oraz kopertęz biletami do Bułgarii włozyłam do szuflady w komodzie.
Poczłapałam do łazienki ze świeżymi ciuchami i wskoczyłam pod gorący prysznic. Nie ma nic lepszego niż gorąca woda na ciele. Wytarszał mokre ciało, ubrałam się w czerwonąbokserkę, a na nią włożyłam spódniczkę w kwiatki, która pasek miałą w połowie brzucha. Na nogi załozyłam czerwone buty emu do połowy łydki. Zabrałam się za prostowanie włosów. Zostawiłam je rozpuczone na ramionach. Oczy pociagnęłam czarną kredką, a na usta nałozyłam bladą szminkę.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę chłopaków.
Nagle serce mi chyba stanęło, ja przestałam oddychać i chyba upadłam.
 __________________________________
Nie wiem co sądzicie o tym rozdziale , bo ja sama nie wiem co ja sądzę. O.O
Pozostawiam go bez komentarza. : DD

Rozdział piętnasty. (HOT) hahahaha


Moje siedemnaste urodziny zbliżały się wielkimi krokami. Gdybym była jedną z tych osób, którzy są dokładni, powiedziałabym, że są one juz jutro. Nie chciałabym żadnych imprez niespodzianek, żadnych balonów, durnowatych czapeczek, serpentyn, głupkowatego tortu, nic! Chciałabym, aby był to normalny dzień. Jak w każdych innych dniach.
- Meytal! Zejdź proszę na dół. - Krzyknęłam mama, przerywając moje przemyślenia.
Zbiegłam szybkim krokiem na dół i tylko się uśmiechnęłam.
- Taak? - Oparłam się o futrynę drzwi.
Rodzice byli dziwnie radośni. Nigdy ich takich nie widziałam. No może przesadzam... Często ich takich nie widzę.
- Zabieramy się z mamą gdzieś na urodziny. Co ty na to? Spędzimy czas w trójkę. - Rzucił tata.
Poczułam lekkie zażenowanie i parsknęłam śmiechem, odrywając się od futryny.
- Wy sobie żartujecie, prawda? - Spytałam surowym tonem.
W pośpiechu ruszyłam w stronę drzwi, zabierając czarną bluzę z kapturem. Na sam koniec nimi trzasnęłam. Nie powiem, był huk.
Włączyłam muzykę na swoim iPhonie, włożyłam go do kieszeni bluzy i słuchałam muzyki przez słuchawki. Na głowie zarzuciłam kaptur.
Szłam rozmyślając o swoim życiu. To, co działo się teraz wokół mnie, zupełnie mnie nie obchodziło. Nie wiedziałam już nic. Szłam przed siebie, gdzie tylko moje nogi mnie niosły.
Znalazłam się nad rzeką, przy małym lesie. Było tutaj tak spokojnie. Miejsce, w którym można sobie wszystko poukładać w głowie.
Słońce powoli zachodziło, więc niebo robiło się czerwone. Wyglądało tak pięknie. Usiadłam przy rzece w siadzie skrzyżnym i rzucałam kamykami do wody. Chwilę potem ktoś zasłonił mi oczy.
- Harry, ty głupku! - Zaczęłam się śmiać.
- No tak, to ja! - Wyszczerzył snieżnobiałe zęby. - Hej kochana. - Schylił się i mnie pocałował.
- No witaj. - Powiedziałam przygnębiona.
Usiadł obo mnie i mnie przytulił.
- Byłem u Ciebie w domu, ale cię nie zastałem... - Powiedział, patrząc na mnie z troską w oczach.
- Co oni robili? - Spytałam nie spuszczając wzroku z wody.
- Oni? Masz na myśli rodziców? - Spytał, orientując się o co pytam. - Ach, tak. Siedzieli niespokojni i rozmawiali o Tobie.
Przymknęłam mocno oczy i prychnęłam.
- oni są niepoważni...
- Wiedziałem, że tu cię spotkam. - Odgarnął mi kosmyk włosów, który niezdarnie spadał mi na twarz. - Zawsze tu przychodzisz jak masz chwilę słabości.
- Dobrze mnie znasz. - Posłałam mu ciepły uśmiech.
- No jasne, że tak! - Rzucił. - To powiedz mi o co chodzi.
- Później, okej? - Spytałam, wstając i otrzepując swój tyłek z piachu.
- Tak, tak. - Odrzekł.
Moi rodzice nadal traktowali mnie jak swoją małą córeczkę. Rany, czy oni tego nie widzą? Nie wiedzą, że jestem prawie dorosłym człowiekiem? Mam chłopaka i wszystko co jest po drodze do dorosłosci, a oni nadal swoje.
Harry się nie odzywał, więc postanowiłam coś zagadać do Niego.
- Co u chłopaków? - Rzuciłam w Jego stronę. - Pytam o nich, bo wiem, że u Ciebie dobrze. - Uśmiechnęłam się pięknie.
- U chłopaków dobrze. Louis z Eleanor są tak razem szczęśliwi, że to jest nie do opisania. Liam z Danielle też się trzymają. Niall ostatnimi czasy żyje w zupełnej radości, bo Agnes go przyjęła, a Zayn... - Spuścił głowę. - Taaa, Zayn, hm, chyba wszystko z nim okej. - Zmarszczył czoło.
- Co jest? - Spytałam zupełnie poważnie.
- Bardzo przeżywa rozłąkę z Tobą. - Wyjaśnił mi Hazza. - On cię kocha i widzę jak na Ciebie patrzy.
Spojrzałam w ziemię.
- Nic z tego by nie wyszło. - Potrząsnęłam głową ze zrezygnowaniem. - A ja wciąż mam Ciebie. Gdyby cię nie było, nie istniałabym. - Pocałowałam go czule.
- Kocham cię, kocham Nas. - Mruknął mi do ucha, a potem pocałował w poliko.
Ruszliśmy w stronę polnej drogi. Na poboczu zauważyłam samochód Harrego. Najwyraźniej nim przyjechał.
- Jedziemy na przejażdżkę? Gdzieś gdzie jest spokojnie. - Spytał, łapiąc mnie za dłonie.
- Z Tobą jasne, że tak.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Zapadał zmierzch, na dworze robiło się zupełnie ciemno.
- Chciałeś się dowiedzieć o co chodzi z moimi rodzicami. - Zaczęłam. - Chcieli jutro spędzić ze mną czas. Jak rodzice z dzidziusiem. - Zbulwersowałam się. - Rany, Harry! Czy ja wyglądam jak dziecko? - Spojrzałam na Niego, a on na mnie śmiejąc się cicho z mojego banalnego pytania.
- Hej, hej! No bardzo śmieszne, naprawdę. - Obróciłam się do okna z prawej strony i uśmiechnęłam się pod nosem. - To jak, odpowiesz? - Spojrzałam w Jego stronę.
- Wyglądasz jak słodkie, śliczne i pociągające dziecko. - Zaczął się śmiać. Szyturchnęłam go w ramię, także się śmiejąc. Boże, jak ja go uwielbiam!
Pocałował mnie przelotnie w policzek i przeklął.
Nas samochód się zatrzymał, czy zepsuł... Sama nie wiem.
- Cholera, samochód padł... - Rzucił szybko i wyszedł z auta.
Staliśmy w środku lasu, w zupełnej ciemności.
- Harry, czy to nie ten moment, w którym wylatuje człowiek z piłą mechaniczną i rżnie nas na małe kawałki? - Spytałam z lekką nutką strachu w głosie.  
- Co ty opowiadasz za bzdury? - Spytał rozbawiony, kopiąc w samochód.
Kilka minut później podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstki i mocno do siebie przyciągnął.
- Jutro Twoje urodziny... - Zamruczał. - Co chciałabyś dostać?
- Nie chcę żadnych imprez niespodzianek, żadnych prezentów. Nic... - Powiedziałam zrezygnowanym tonem. - Chcę po prostu Ciebie. - Delikatnie go pocałowałam, a on uniósł mnie, złapał pod kolanami i całował. Położył mnie na maskę swojego samochodu, wisząc nade mną.
Całowaliśmy się namiętnie, czułam Jego ciepły dotyk na całym ciele. Przechodziły mnie przyjemne dreszcze.
- Harry! - Krzyknęłam.
- Co jest? Coś cię boli? Co ci zrobiłem? - Spytał prawie załamany i zdenerwowany na samego siebie.
- Głupku, chodzi mi o to, że w lesie?
- A czemu nie? - Wyszczerzył zęby.
Parsknęłam śmiechem na Jego widok i dalej całowałam. Zdjął mi moją czarną luźną bluzkę z napisem jakiegoś rockowego zespołu i zostałam w samych spodenkach i trampkach.
- Przepraszam, ale musiałem. W bluzce ci ślicznie, ale bez... - Uśmiechnął się.
Zaczęłam się z Niego śmiać.
Po chwili i on nie miał koszulki. Przeszliśmy do środka samochodu, nie odrywając się od siebie.
W samochodzie pozbyliśmy się wszystkich ubrań ze swoich ciał i poddawaliśmy się chwili.
- Wiesz, że jesteś śliczna? - Spytał mnie Hazza, całując po szyi.
_____________________________
Nie powiem, że troszeczkę mogłam przesadzić, ale chciałam to po prostu napisać!
Hahahaha, masakra. -.-
Komentujacie, proszę!
xoxo

piątek, 10 lutego 2012

Rozdział czternasty.


Ja i Harry oraz Agnes z Niallem jesteśmy umówieni na potrójną randkę z Mike'm i Jego nową dziewczyną. Każdy z nas jest podenerwowany. Razem z przyjaciółką biegałyśmy po pokoju w poszukiwaniu sukienki na dzisiejszy wieczór. Żadna z nas nie widziała nic ciekawego. Czerwona, czarna, granatowa, a moze biała sukienka? Odbisła czy luźna? Jedwabna czy koronkowa? Hmm, same nie wiedziałyśmy. Ale jedno było wiadome! Musimy wyglądać stosownie do sytuacji. Idziemy do restauracji, czyli musimy się wystroić.
W pewnym momencie złapałyśmy tą samą sukienkę. Zaczęłyśmy się szarpać i przekrzykiwać.
Nieoczekiwanie w drzwiach stał Niall z Harrym.
- Czyż one nie wyglądają seksi w tych za dużych koszulkach i majtkach? - Spytał Harry dziwnym spojrzeniem.
- To chyba nie było pytanie, bo to jasne! - Odpowiedział Niall.
Obie puściłśmy sukienkę, rzuciłyśmy po sobie porozumiewawcze spojrzenia i powolnym krokiem podeszłyśmy do chłopaków, rzucając w nich poduszkami. Chwilępotem wywaliłyśmy ich z pokoju głośno się śmiejąc.
Agnes wybrała czerwoną, nieco luźniejszą sukienkę, wysokie czarne szpilki i do tego delikatną biżuterię. Ja natomiast włożyłam obcisłą sukienkę do połowy uda w kolorze granatowym, ponieważ chciałam dopasoćsiędo Hazzy, który miał na sobie białe rurki, a do nich włożoną granatową koszulę w kratkę. Na nogi włozyłam czarne wiązane botki na wysokim obcasie.
Zbiegłyśmy na dół, podsłuchując szepty chłopaków.
- Czyż nasi chłopacy nie wyglądają seksi? - Spytałam w pół śmiechu.
- Tak, tak! Masz rację. - Potwierdziła Agnes.
Pocałowałyśmy ich w policzka i wyszliśmy, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Na drodze, przy świetle księżyca, Agnes z Niallem szli z przodu cały czas się obściskując. Za nimi szłam ja z Harrym. Cały czas powtarzał mi do ucha jaka piękna jestem, a ja tylko wybuchałam śmiechem i go całowałam.
Doszliśmy na miejsce. Restauracja była duża, ciemna i bardzo przytulna. Pachniało pizzą i innymi pieczeniami. Aż od tego zapachu robiłam się głodna.
Wszyscy zauważyliśmy Mike'a z dziewczynąprzy stoliku. Dziewczyna miała któtkie rude włosy i porcelanową cerę. Była naprawdę śliczna. Ubrana była podobnie do mnie. Miała sukienkę w tym samym stylu. Agnes podeszła do mnie i Harrego i zauważyła mój mały grymas na twarzy.
- Nie przejmuj się. - Pocieszyła mnie, głaszcząc po ramieniu. - I usiadła z Niallem i tamtą parą przy stole.
Ja nadal stałam jak wryta z Harrym przy boku.
- Kochanie, wyglądasz śliczniej, bardziej seksi i w ogóle bosko. Jesteś piękniejsza od niej. - Mruczał mi do ucha Harry, a mnie tylko przeszły przyjemne ciarki po ciele.
- Kocham Cię. - Pocałowałam go. - I dziękuję.
- Proszę. - Uśmiechnął się i zaprosił mnie do stołu.
Każdy zamówił co innego, tylko my z Harrym zamówiliśmy wspólną hawajską pizzę.
Wymieniłyśmy z Agą porozumiewawcze spojrzenia, że ta dziewczyna to zło. Ani mnie, ani Agnes ona się nie podobała. Coś było z nią lub w niej nie tak, ale to nie nasze zmartwienie. To wybór mojego przyjaciela.
Pocałowałam Harrego na pożegnanie i wróciłyśmy z Agnes do domu.
Przebrałyśmy się w coś luźniejszego, zmyłyśmy makijaż, zrobiłyśmy gorącą mleczną kawę i usiadłyśmy na kanapie opowiadając sobie co ostatnio się wydarzyło.
- Jak jest z Niallem? - Spytałam z uśmiechem.
- Cudownie. - Powiedziała, patrząc w kubek z kawą.
- To się cieszę Twoim szczęściem.
- Ja też, on jest taki uroczy, że to nie jest do opisania. - Dodała. - A co z Harrym?
Poczułam dreszcze na Jego imię. Sama jego wymowa była dla mnie niezwykła.
- Kocham go i cieszę się, że los mi go dał. Bez Niego wszystko było by bezsensu.
Moim oczom rzuciło się coś małego i błyszczącego na palcu Agnes.
- Hej, co tam masz? - Spytałam, prawie krzycząc, odkładając kubek na stół.
- Niall... - Próbowała. - On mi się oświadczył.
- Żartujesz, tak?!
- Jasne, że nie. Coś ty.
Zaczęłam skakać po całym mieszkaniu z otwartą buzią, z której wydobyłam się pisk.
Cieszyłyśmy się tak dobre kilkadziesiat minut.
- Meytal, jutro wyjeżdżam z rodzicami do LA. Na badania.
- Kochana, znowu? - Posmutniałam. - Co ja zrobię bez Ciebie?
Przytuliłyśmy się i siedziałyśmy tak parę minut mówiąc jak bardzo nam na sobie zależy. Kochałam ją jak siostrę i wiem, że ona czuła do mnie dokładnie to samo.  

* W domu One Direction *

Niall zbiega radośnie na dół do Zayna, Liama, Loui'sa i Harrego. Ma na twarzy wielkiego banana i chcę podzielić się radosną nowiną z przyajciółmi.
- Oświadczyłem się Agnes i ona się zgodziła! - Wykrzyczał bez oddechu, a potem zaczął skakać po całym mieszkaniu śmiejąc się charakterystycznym śmiechem.
Wszyscy siedzili w szoku i nic nie mówili.
- Hej! No co jest z wami?! Nie cieszycie się moim szczęściem?! - Rozpłakał się.
Chłopaki wyciagnęli komórkę i pokazali sms od Meytal, że Agnes wyjeżdża na rok do LA.
Niall wstał na równe nogi i pobiegł na górędo pokoju, przeklinając siebie, że nie odczytał wiadomości.
Czytając wiadomość od Agnes smuci się. Wyłącza skrzynkę odbiorczą, sięga po jej zdjęcie w ramce i delikatnie głaszcze je dłonią. Schodzi na dół i widzi uśmiechy na twarzach chłopaków.
- Ja spadam do Agnes, nie czekajcie na mnie. - Rzucił i wyszedł, ubierając fioletową bluzę.
Chłopaki spojrzeli po sobie i wrócili do rozmowy.


* U dziewczyn *

Siedziałam przed telewizorem w dużym pokoju, jedząc kanapki. Nagle wo drzwi dobija sięHoran i wpada do środka.
- Hej! Meytal! Gdzie Agnes!
Z wrażenia, wypadła mi kanapka z buzi i gestem pokazałam mu, że jest na górze.
Niall wbiega na góre do jej pokoju. Widzi, że jest zajęta rozmawianiem z kimś, ale się tym nie przejmuje i krzyczy jej prosto w twarz, że leci z nią i, że samej jej nie zostawi, bo nie ma takiej opcji.
- Chłopaki, kończę, kocham was, pa. - Agnes rozłączyła się z One Direction.
- Lecę z Tobą! Słyszysz mnie? - Spytał głośno.
- Nie mozesz ich zostawić. - Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
Niall szybko jej uległ i się zgodził.
- Gdy wrócę, zobaczysz, że potem nigdy więcej cię nie opuszczę. - Uśmiechnęła się. - Na zawsze w moim sercu. - Przyłozyła jego rękę do swojego serca. - A teraz wracaj do domu. Późno już.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - Spytał.
- Jasne, ale śpisz na kanapie! - Krzyknęłam z dołu wszystko słysząc.
- Nie słuchaj jej. Prześpisz się u mnie. - Uśmiechnęła się i go przytuliła.
Siedząc w swoich objęciach oboje usnęli.
Podeszłam do drzwi i spojrzałam na nich, po czym sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni, wyjęłam iPhona i cyknęłam im zdjęcie. Uśmiechnęłam się przy tym słodko i zamknęłam drzwi.
__________________________________
Komentujcie ! ; ****
Dziękuję za wyświetlenia mojego bloga.

Rozdział trzynasty.


* Z perspektywy Nialla *

Siedziałem totalnie załamany na zewnątrz, na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach. Czułem, że powoli serce zaczyna mi pękać. Łzy płynęły mi strumykami i nie wstydziłem się tego. Nawet tego nie odważyłem się kryć! Niech wszyscy się dowiedzą jak mi na niej zależy.
W jednej chwili poczułem czyjś dotyk na moim ramieniu. Był to Harry. Podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił i powiedział, że będzie dobrze.
- Nie stary! Nic nie będzie dobrze! - Zacząłem krzyczćw niebo głosy. - Nie chcę jej stracić!
- Rozumiem! Nikt nie chce! - Odkrzyknął do mnie Hazza lekko podenerwowany.
Rzuciłem mu sięna szyje z płaczem i zacząłem szlochać i kląć jak bardzo jest źle.
- Zabierz ją gdzieś. - Rzucił mi pomysł Harry. - Spędźcie gdzieś razem czas.
- Masz sporą rację. - Spojrzałem na Niego. - Ale... dokąd mam ją zabrać? - Spytałem wycierając łzę.
- Na piknij. Przecież to was łączy. - Uśmiechnął się. Najwyraźniej próbował mi poprawić nastrój. Muszę przyznać, że powoli mu się to udawało.


* U dziewczyn *

Podeszłam niepewnie do Agnes i z całych sił ją przytuliłam. Nie chciałam jej tracić. Stracić najlepszą przyjaciółkę - coś potwornego.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze. - Pocieszałam ją. - Spróbujemy to leczyć. - Zoabczysz, uda się!
- Dziękuję, że wszyscy mnie wspieracie. - Dotknęła dłoniąmojego policzka i wybuchnęła płaczem.
- Nie płacz, nie możesz. - Znowu ją przytuliłam.
Siedziałyśmy naprzeciwko siebie, spoglądając na siebie przez łzy. Obie siedziałyśmy w tej samej pozycji, w bezruchu.
- Tak mi przykro... - Powiedziałyśmy równo, po czym zaczęłyśmy się śmiać.
Do pokoju wszedł Niall z moim chłopakiem.
- Noo! Takie uśmiechy chcemy widzieć na waszych ślicznych twarzach. - Powiedział Harry klasząc.
- Racja! - Potwierdził blondynek.
- A teraz ubierać się jazda, wychodzimy na spacer.
Automatycznie na naszych twarzach pojawił się uśmiech i szybko popędziłyśmy się przygotować. Zabrałyście cieplejsze ubrania, bo było później i wyszliśmy z domu.
Zawiązaliśmy Agnes opaskę na oczy, żeby zrobić jej niespodziankę.
Po przejściu parę dobrych metrów doszliśmy do wesołego miasteczka. Cały był dla nas, bo nikogo tutaj o tej porze nie było. Śmialiśmy sięnajgłośniej jak potrafimy, zjeżdżaliśmy na zjeżdżalniach i tarzaliśmy się po piachu w wielkiej piaskownicy.
Teraz sam Nialler zawiązał opaskę na oczach mojej przyjaciółki, ponieważ nadszedł moment na jego własną niespodziankę.
Ja z Hazzą wróciliśmy spokojnie do domu, a ta druga słodka para cieszyła się sobą nawzajem.

* U Agnes i Horana *
Niall ciągnął ją delikatnie za rękę w głąb lasu. Tam, rozciagała się wielka polana, a na niej wielki koc w krate, na którym leżały najróżniejsze przekąski. Zaczynając od smacznych kanapek, kończąc na czekoladzie i coca-coli.
- Proszę, skarbie. - Powiedział jej szeptem do ucha. - Spójrz.
Momentalnie napłynęły jej łzy do oczu ze wzruszenia. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęła dziękować. Nie wierzyła własnym oczom.
- To dla mnie? - Zdziwiła się, ciągle płacząc. - Dziękuję. - Szepnęła mu cichutko do ucha i złożyła delikatny pocałunek na ustach, niczym letni wietrzyk na skórze. (Aga, twoja fantazja :DDD)
Uśmichali się non stop do siebie, karmili się słodko nawzajem jedzeniem, śpiewali, Niall grał na gitarze.
Po chwili blonyn wyciagnął zza pleców małe czerwone pudełeczko.
- Agnes... - Zaczerwienił się. - Wiem, że masz tylko siedemnaście lat, ale to z tobą chcę spędzićresztę mojego życia. - Zaczął recytować. - Wolę spędzić całe życie z tobą, niż wieczność bez Ciebie.
- Niall, jesteś kochany. - Cmoknęła go w różowe poliko.
- Agnes, kochanie, zostaniesz moją żoną? - Spytał, wręczając jej śliczny pierścionek.
Moja przyjaciółka patrzyła się przed siebie i nie wiedziała co ma zrobić. Za bardzo kochała Nialla, aby mu odmówić.
- Jasne, mój głodomorze. - Rzuciła się na niego i zaczęła całować.
- Dziękuję. - Szepnął.
- Nie, nie. To ja dziękuję.
Parę chwil potem wracali drogą, trzymając się za ręce. Ujrzali Mike'a i szybko do Niego podbiegli.
- Hej, Mike. - Powiedziała szczęśliwa Agnes.
- Cześć. - Uśmiechnął się. - Ślicznie wam razem.
- Dziękujemy. - Zaczerwienił się Niall. - A gdzie się wybierasz?
- Idę do Meytal. Dawno się z nią nie widziałem.
Zaprosili go do środka.


* Z powrotem w domu chłopaków *
- Hej Mike, wchodź i siadaj. - Pocałowałam go na powitanie w policzko.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Zjedli wspólnie obiad, wypili kawę, pośmiali się. Nagle temat zszedł na Agnes. Mike dowiedział się o chorobie Agnes. Mojej przyjaciółce napłynęły łzy do oczu na przywróconą myśl o chorobie.
Mój przyajciel, Mike, szybko do Niej podszedł i przytulił, próbując ją jakoś pocieszyć. Udało się. Na jej twarzy znowu zagościł śliczny uśmiech.
- Wiecie, poznałem wspaniałą dziewczynę. Chciałbym ją wam przedstawić. - Zaczął radośnie, ale trochę niepewnie Mike. - Może jakoś sięumówimy w szóstkę?
- Jasne, nie ma sprawy. - Odezwał się Loczek, a po chwili poprawił swoje loki szczerząc zęby. Miałam ochotę go pocałować, ale powstrzymałam się.
_____________________________________
Przepraszam wszystkich gorąco za moje lekkie opóźnienie w dodawaniu.
Mam nadzieję , że się spodobało !
Proszę o komentarze. ; )
xoxo.

środa, 8 lutego 2012

Podziękowania ! ! !

Pragnęłabym podziękować wszystkim moim czytelnikom! Kocham was i dziękuję za wasze opinie , komentarze i co najlepsze - odwiedziny. Dodaję to dla was i prosiłabym was o więcej komentarzy , ponieważ wtedy daje mi to kopa i wiem , że dla kogoś pisze rozdziały. 
Jeszcze raz bardzo dziękuję. ; *****

___________________________

A inny temat dotyczy samego opowiadania. Proszę , podajcie jakieś koncepcje na dalsze rozdziały , bo powoli kończą mi się pomysły i nie wiem co pisać. :CC
Ale chyba do tego nie dopuścimy , co ??? 

Rozdział dwunasty.


Po spotkaniu z Agnes wróciłam do domu z głową w chmurach. Cały czas myślałam o jej ostatnich słowach, słuchając ulubionej, wolnej muzyki w słuchawkach, która dawała mi do myślenia, "Rise Above". Przyszedł moment na wybór, którego mogę bardzo żałować.
Zayn... Kocham go bardzo. Na Jego widok coś się ze mną dzieje. Zaczynam się trząść i denerwować. Potem zaś czuję się przy nim bardzo dobrze. A Harry? Harrego obładowałam olbrzymim uczuciem, które zwie się miłością. Pokochałam go, bo był ze mną w tych najturdniejszych chwilach. Tak bardzo się o mnie martwił, że nie raz płakał. Było mi go cholernie szkoda.
Siedziałam na podłodze w ciemnym pokoju, próbując się zdecydować i posłuchać głosu serca. Trzymałam w ręce zdjęcie na którym jestem ja z całym zespołem. Uśmiechnęłam się pod nosem i byłam dumna sama z siebie, że takich przyjaciół znalazłam. Wybór pomiędzy dwoma chłopakami był taki trudny, że nie mogłam tego pojąć.
Malik mnie skrzywdził. Pocałował inną. Może nie na moich oczach, ale dotarło do mnie, że bójka z Mike'm nie była o mnie, lecz o Mary.
Spłynęła mi pojedyncza łza.
Zdecydowałam, że wybiorę... Harrego. Kocham go tak mocno, że nieraz nawet płacze z tego powodu. Zayna kocham jak brata, starszego dobrego brata, który zawsze mnie obroni. Nie mogę tylko zrozumieć tego, dlaczego mnie skrzywidził.
Postanowiłam zadzwonić do nich i się spotkać, aby wszystko na spokojnie wyjaśnić. Piewszego wybrałam Zayna. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Zayn? - Spytałam niepewnym głosem. - Chciałabym się z Tobą zaraz spotkać. Wiem, wiem... jest późno, ale muszę z Tobą prędko pogadać. - Dokończyłam cicho.
- Jasne. To co? Za chwilęu Ciebie jestem. - Rozłączył się.
Odłozyłam telefon i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie gorącą herbatę z cytryną i wróciłam na górę.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Wychylił się Malik w półuśmiechu.
- Hej, co tam? - Spytał podchodząc do mnie.
- To nie jest trudne. - Podeszłam do Niego i złapałam za ręce. - Przepraszam cię Zayn, ale...
Spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- Przepraszam - powtórzyłam - ale nie mozemy być parą. - Spojrzałam mu w oczy.
- Rozumiem...
- Coś między nami wtedy pękło. Rozumiesz mnie? - Dźwignęłam mu głowę do góry i blado się uśmiechnęłam.
- Wszystko w porządku. Źle zrobiłem, to wszystko.
Obrócił się, podszedł do drzwi rzucając mi porozumiewawcze spojrzenie i wyszedł na dobre, zamykając za sobą cicho drzwi.
Spłynęła mi łza do kubka herbaty.
Teraz był trudniejszy moment. Przeproszenie Harrego za moje zachowanie i wyjaśnienie mu jak bardzo go kocham. Bałam się zadzwonić, ale musiałam. Siegnęłam po komórkę i zadzwoniłam.
- Cześć. - Odezwał się po pierwszym sygnale.
- Harry, cześć. - Odpowiedziałam. - Boże, jak się cieszę, że cię słyszę. - Czekałam na jego urocze parsknięcie śmiechem, ale się nie doczekałam. Wiedziałam , że jest za smutny.
- Co tam? - Spytał cicho.
- Wszystko dobrze. - Powiedziałam. - Słuchaj, możemy się spotkać zaraz?
- Jasne, to gdzie?
- W parku. - Oznajmiłam.
Zgodził się i byliśmy umówieni za parę minut.
Ubrałam się cieplej, bo dochodził wieczór i wyszłam. Słyszałam świerszcze i poczułam, że jeszcze jest lato.
- Harry... Chciałam cię przeprosić. - Przytuliłam się do Niego.
- Mnie? Za co? - Spytał zaskoczony, głaszcząc mnie po głowie.
- Kocham cię i chcę z Tobą być! - Wykrzyczałam prosto z mostu. Ku mojemu zaskoczeniu stres gdzieś zniknął. Poczułam się lepiej i powoli się od Niego oderwałam, aby spojrzeć mu w oczy.
Był szeroko uśmiechnięty.
- Bardzo się cieszę i wiesz co? - Wyszczerzył zęby.
- Hmm?
- Też cię kocham. Czekałem na ten moment. Wiedziałem, że postąpisz dobrze i, że nie wybaczysz Zaynowi tego co... zrobił. - Spojrzał w ziemię.
Pocałowałam go i staliśmy dobre parę minut przytulając się.
Nagle, po drugiej stronie ulicy ujrzałam Agnes z Niall'em. Trzymali się za ręce i cały czas się uśmiechali. Byłam w szoku, ale Harry również.
- Hej! Agnes! - Krzyknęłam.
Oboje stanęli i zrobili się różowi na buziach. Pomachali nam i podeszli do nas radośnie. Było widać, żę są zawstydzeni.
- Co wy? - Spytał Harry lekko się śmiejąc.
- Jesteśmy razem. - Powiedział Horan, próbując się uśmiechnąć.
- Agnes, czemu nic nie mówiłaś? - Uśmiechnęłam sięi rzuciłam się na koleżankę.
- Dlaczego miałam mówić? - Oburzyła się, a ja się od niej odsunęłam. - Czy ty mówisz mi wszystko? Ostatnio jest inaczej. Nie spędzamy ze sobą czasu. Coś się zmieniło.
Niall z moim chłopakiem stali jak wryci i zupełnie nie wiedziali co się dzieje i co mają robić.
Automatycznie łzy napłynęły mi do oczu, stałam i patrzyłam niedowierzanie na przyjaciółkę. Szybko przytulił mnie Hazza.



* Parę dni temu u Agnes *
Siedziała na dworze z walizką w ręce i czekała na rodziców, którzy zawiozą ją do LA. Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, gdy wsiadła do samochodu. Spojrzała jeszcze raz na swój dom i ruszyła w stronę lotniska.



MIESIĄC PÓŹNIEJ...

Czuję się cholernie winna, że puściłam Agnes do LA. To znaczy pojechała tam bez mojej wiedzy, ale ja jej na to pozwoliłam, bo nie wiedziałam sama jakie ma plany, a najlepsze przyjaciółki powinny sobie takie rzeczy mówić. Było mi bardzo smutno.
Minęło tak wiele czasu, a ona ciągle nie wracała. Wreszcie Niall zdecydował się polecieć po nią.


PARĘ DNI PÓŹNIEJ W LA...

Niall wszedł delikatnie do mieszkania Anges. Zastał ją smutną i słabą w pokoju, siedzącą na fotelu.
- Hej słońce, co jest? - Przytulił ją.
- Nie wracam do was. Zostaję tutaj. - Rozpłakała się.
- Co się stało? Jesteś jakaś inna. Inaczej wyglądasz... - Posmutniał chłopak.
- Niall, ja jestem chora! - Krzyknęła
- Co jest grane? Powiedz mi jaśniej. Przecież nie zostawię cię samą, bo cię kocham.
- Niall... Ja... Ja mam raka.
Niall poczuł, że coś w środku mu pękło.



CHWILĘ PÓŹNIEJ WRÓCILI Z POWROTEM DO LONDYNU...

Siedziałam w domu chłopaków pijąc kakao. Do drzwi weszli Niall z Agnes. Wyglądała źle. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
- Słońce! Co ci jest?! - Złapałam ją za ramiona.
Wszyscy wstali i się nie odzywali. Niallowi napłynęły łzy do oczu.
- Anges ma raka! Krzyknął i wyszedł z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami.
_______________________________
Okej, proszę rozdział dwunasty. TEN HORROR !

Jeśli będzie mało komentarzy, wstrzymam się z dodawaniem kolejnych rozdziałów.

Ps. Dzięki Aga ; *

wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział jedenasty.

Na Jego wstępie chcę podziękować Agnieszce, bo ten rozdział to jej projekt. : ))



Wczesnym rankiem obudziłam się we własnym łóżku z małym zdzifkiem. Głowa mi pękała i nadal mi się w niej kręciło. Wzięłam szybki zimny prysznic, żeby dojść do siebie. Zajęłam sięstarannie umalowaniem buzi, a potem ubrałam się w szorty, krótką bluzkę z flagą Wielkiej Brytanii a na dopełnienie tego fajnego wyglądu założyłam jednego niebieskiego buta emu.
Nie dawało mi spokoju to, jak znalazłam się u siebie w domu. Postanowiłam więc zadzwonić do Malika i wszystkiego się dowiedzieć. Wybrałam Jego numer i wsłuchiwałam się w sygnał.
- Słucham? - Odezwał się zaspanym głosem Zayn.
- Hej, no wiesz... Jak się znalazłam w domu? - Spytałam z nerwami, chodząc w kółko po pokoju.
- Przyniosłem ciędo Niego. Nikt nas nie widział, ani Twoim rodzice, ani sąsiedzi. - Odpowiedział. - Wiesz, ja nie brałem tego świństwa, tylko trochę popiłem i w przeciwieństwie do Ciebie, wiedziałem co się dzieje.
- Co? I ja tak po prostu z Tobą poszłam? - Spytałam będąc w lekkim szoku.
- Tak, zabrałem cię stamtąd normalnie i poszliśmy.
Kamień spadł mi z serca i poczułam wielką ulgę.
- Malik, bardzo ci dziękuje. Gdyby nie ty to nie wiem co by się stało... - Wypaplałam plączącym się językiem.
- Nie masz za co mi dziękować. Ja wykonałem swoje zadanie. Każdy z nas zawsze ci pomoże. Teraz akurat to było w mojej mocy. - Mruknął. - Mam rozumieć, że nikomu ani słowa? Nawet chłopakom?
- Nawet. Nikomu nic nie mówimy, to zostaje między nami.
Rozłączyłam sięi zeszłam na dół. Tam czekała na mnie mama ze śniadaniem.
- Witaj, mamo. - Pocałowałam ją w policzek.
Wszamałam kilka kanapek i popiłam je gorącą kawą. Postanowiłam zadzwonić do Agnes i jak najprędzej sięz nią umówić.
- Halo? Agnes? - Spytałam niepewnym głosem.
- Meytal?! Jak tam? Co z nogą? Dobrze wszystko? - Spytała zdenerwowana.
- Tak, dziękuję, wszystko jest w najlepszym porządku. - Odpowiedziałam prędko. - Spotkajmy się dzisiaj. Wpadnępo Ciebie za chwilę, okej?
- Jasne, nie mogę się doczekać. Buziaki, pa!
- Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się i czekałam, aż przyjaciółka pierwsza się rozłączy.
- Kochanie, powiedz... Jak się czujesz? - Spytała mama z troską.
- Jest dobrze, naprawdę. Dziękuję.
Zabrałam jeszcze sweter, torebkęi mogłam wychodzić. Wkroczyłam niezdarnie na chodnik i poszłam w stronę domu swojej najlepszej przyjaciółki.
Zapukałam do drzwi, a zaraz z nich wychyliła sięAgnes z szerokim uśmiechem.
- Heeeej! - Krzyknęła, przytulając mnie.
- Cześć słońce. - Posłałam jej oczko. - Tyle czasu...
- Nadrobimy to, zobaczysz! Zabieram cię na zakupy. - Oznajmiła. - Co ty na to?
- Jasne, to się zbieraj i idziemy.
Wskoczyłyśmy do cukierni po muffiny, gorącą czekoladę. Potem kupiłyśmy wielką watę cukrową i jadłyśmy ją wspólnie chichrając się i opowiadając żarty. W sklepie śmiałyśmy się tak głośno, że zwracałyśmy uwagę innych klientów, a także dostałyśmy kilka upomnień od sprzedawczyń w sklepie.
Zauważyłam śliczną suknie, która wisiała obok innych ciuchów. Od razu wpadła mi w oko. Była długa, obcisła i w kolorze turkusu. Nie mogłam siępowstrzymać i musiałam daćją Agnes, ponieważ wiedziałam, że będzie jej ślicznie w niej i w tym kolorze. Idealnie podkresli jej karnację.
Przyjaciółka z małym zdzifkiem wzięła sukienkę i popędziła tanecznym krokiem do przymierzalni.
- Agnes!!! Ile można się przebierać! Juuuuż?
- Chwila! Jaka ty jesteś niecierpliwa!
Zazśmiałam się pod nosem i zobaczyłam Agnes wychodzącą z przebieralni.
- Kurde! - Krzyknęłam. - Śliczna!
- No wiem, że jest śliczna. - Powiedziała.
- Nie, nie! - Zaprzeczyłam. - Mówię o tym wszystkim. Wyglądasz w niej rewelacyjnie. Bierzemy ją! Proszę się przebierać i do kasy wbijamy!


* U Niallera *

Idzie drogą, trzymając w ręce czekoladowego shake'a i przechodzi obok pewnego sklepu. Słyszy znajome krzyki dziewczyn więc odwraca się i widzi Meytal z Agnes. Robi się cały zarumieniony i myśli, że Agnes pięknie wygląda w tej sukni, niczym anioł. Z głębokiego zamyślenia wpada w filar i wszyscy zaczynają się śmiać. On jednak robi się różowy na twarzy i idzie dalej rozmyślając o mojej przyjaciółce.


* U dziewczyn *
- Okej Meytal, ostatecznie mogę ją kupić! - Spojrzała na mnie spode łba, a potem wybuchnęła śmiechem.
- Nie ostatecznie tylko obowiązkowo!
Wyszły ze sklepu obładowane zakupami i postanowiły usiąść na ławce w centrum miasta.
Automatycznie posmutniałam na myśl o Zaynie i Harrym.
- Co się dzieje? - Spytała mnie, łapiąc za ramię.
- Chodzi o sprawy sercowe. - Powiedziałam cicho. - Chodzi o to, że nie wiem co mam robić. - Spłynęła mi łza i przytuliłam przyjaciółkę.
- Jest okej, nie płacz. Chodzi o to, że kochasz ich dwóch?
- Skąd to wiesz?! - Odskoczyłam od niej jak oparzona.
- Kochana, to wszystko widać. Naprawdę. Nie zdajesz sobie nawet sprawy jak bardzo.
Opuściłam głowę i wzrok na dół.
- Tak, chyba masz rację. - Powiedziałam przygnębiona.
- Ale ja nie wiem co mam robić... Jestem załamana, Nie chcę któregoś z nich zranić.
- Rozumiem cię słońce, ale zdecyduj się i przemyśl to bardzo dobrze, bo teraz masz ich dwóch, ale potem możesz ich dwóch naraz stracić.
Spojrzałam na niąz łzami w oczach.
__________________________________________
Proszę o komentarze, to wiele dla mnie znaczy, poważnie ! <3

Rozdział dziesiąty. : D


Minął miesiąc od mojego obudzenia się ze śpiączki. Wszystko przebiegało jak po maśle i wszystko było ze mnąw porządku. Rehabilitacje i różne zabiegi na nogę sprawiły, że mogę już chodzić, ale nadal mam to "coś" na nodze, przez co nie cuzjęsięjeszcze odpowiednio sprawna. Dzisiaj mnie wypisująze szpitala. Nie wiedziałam tylko jak teraz wszystko będzie się układać...
Przez ostatni czas doszłam do wniosku, że kocham Harrego i Zayna tak samo i tak bardzo, że nie mogę sobie wyobrazić życia bez któregoś z nich. Oficjalnie nie byłam parą z Harrym. Byliśmy sobie po prostu bardzo, ale to bardzo bliscy. Z Zaynem było tak samo. Od naszego ostatniego pocałunku nic się nie zmieniło - nadal to robimy, ale w sekrecie. Nie chciałabym za żadne skarby skrzywdzić Hazzy. Nie chciałabym żadnego z nich skrzywdzić. Myślę, że miłość to najpiękniejszy skarb od losu, a ja właśnie poczułam jej smak. Nie wyobrażam sobie tego, aby którykolwiek z nich mógłby mnie opuścić. Zabolało by mnie to najbardziej.
Tydzień temu wyjaśniłam dokładnie Harremu naszą sytuacje. Opowiedziałam mu co czuje do Niego, ale co też cuzję do Malika. Był smutny, ale i zbulwersowany, ale wszystko zrozumiał. No... mam bynajmniej taką nadzieję. Od tamtej pory nie widzieliśmy się. Dzisiaj się to zmieni, bo po południu przyjeżdżają po mnie chłopaki i wybieramy się gdzieś razem, abyśmy mogli nadrobić te ostatnie miesiące.
Byłam już spakowana, ubrana i ogólnie cała gotowa do wyjścia. Czekałam na korytarzu, siedząc na wielkiej walizce, w której zbierały się wszystkie moje rzeczy przez mój cały pobyt tutaj. Któżby pomyślał, że tyle rzeczy mogę mieć w szpitalu, a jednak...
Siedziałam smutna i rozglądałam się gdzie tylko moje oczy mnie niosły. Zauważałam biegnących lekarzy do osoby chorej najszybciej jak potrafią, ponieważ mieli coraz mniej czasu. Widziałam płakających rodziców za swoimi dziećmi oraz moim oczom rzucił się mały chłopaczyk siedzący na wózku inwalidzkim zupełnie sam. Na głowie miał chustkę, był blady i przygnębiony. Nie wiedział co to uśmiech. Doszłam do wniosku, że to dziecko ma raka. Automatycznie do moich oczu napłynęły łzy, a moje usta wygięły się kącikami w dół. Spojrzał na mnie i się przyglądał. Zapewne myślał, że mam wielkie szczęście, że jestem zdrowa i że zaraz wychodzę z tego okropnego miejsca. Uśmiechnęłam się do Niego blado ze smutnymi oczami, wypełnionymi łzami. Pomachałam mu, a on po paru sekundach zrobił to samo, po czym pielęgniarka zawiozła go do pokoju.
Na końcu korytarza otworzyły się drzwi i wleciała odrobina promyków słońca. Uśmiechnęłam się, bo zobaczyłam moich kochanych przyjaciół, Louis'a, Harrego, Niall'a, Liam'a i Zayn'a. Wyglądali pogodnie i ciagle się uśmiechali. Chcieli abym ja czuła się dobrze przy nich i żebym ja sama się uśmiechała, a więc to robiłam. Widziałam ich zadowolenia na ślicznych twarzach.
- Cześć Meytal. - Przywitał się Liam.
- Hej wam. - Odpowiedziałam.
- Wyglądasz promiennie i naprawdę ładnie. - Uśmiechnął się szerzej Niall.
Podziękowałam i ujrzałam coś kolorowego za plecami Lou.
- Hej, co tam masz? - Spytałam, śmiejąc się.
- No, Meytal! Zniszczyłaś sobie niespodziankę! - Krzyknął Louis. - Proszę, to dla Ciebie od naszej piątki. - Wręczył mi prezent.
Dostałam do rąk olbrzymi bukiet kolorowych, przeróżnych kwiatów. Ślicznie pachniały.
- Dziękuję wam. - Pocałowałam Niall'a, Liam'a i oczywiście wręczyciela podarunku.
Na końcu pocałowałam w poliko Zayna i Styles'a. Po tym jak moje usta oderwały się od nich rzuciłam im spojrzenia, które mówiły "tęskniłam za Tobą". Każdy z nich mimowolnie siędo mnie uśmiechnął.
Wyszliśmy ze szpitala. Na rękach niósł mnie Liam, który najwidoczniej chciał pokazać jaki jest silny. Zaraz podbiegł do nas Louis pokazując swój biceps i pokazywać, że on ma jednak go największego. Razem z Liamem wybuchnęliśmy śmiechem. Zaraz po nas, zaczął śmiać się Horan swoim głośnym i charakterystycznym głosem.
Za nami szła reszta chłopaków, ciagnąc za sobą moją wielką walizkę.
Wsiedliśmy do vana i ryszliśmy przed siebie.
- Chcesz pojechać do domu i przekazać rodzinie, że wypisali cię ze szpitala? - Spytał mnie Zayn z troską.
- Nie, później to zrobię. - ODpowiedziałam. - Na razie chciałabym spędzić swój czas z wami. Potem zajmę się rodziną, a na sam koniec mnóstwo czasu poświęce Agnes.
- To gdzie jedziemy? Gdzie chcesz spędzić dzisiaj czas? - Zapytał Harold, przenosząc swój wzrok z okna na mnie.
- Ehm, byle by na świeżym powietrzu. - Uśmiechnęłam się. - Nie chcę siedzieć w pomieszczeniu. Juztyle sięnasiedziałam, że mi wystarczy. Poważnie.
- To jedziemy na plac zabaw, na huśtawki. - Zaczął śmiać się blondyn.
- Niall czy ty oszalałeś? Nie pójdziemy tam, to dobre dla dzieci. - Wtrącił Liam.
- Nie, nie. Miu to odpowiada. Chętnie tam z wami posiedzę.
Po paru minutach jazdy, wysiedliśmy z vana i podreptaliśmy na ławki i huśtawki. Huśtawki były dwie. Jedna dla mnie, a na drugiej zdecydował się dosiąść Malik. Chciał ze mną spędzić czas, ale także mnie pilnował, abym nie chybnęła w tył, bo nie mogę jeszcze robić szybkich ruchów z chorą nogą. Reszta chłopaków zajęła ławkę pare metrów dalej od nas i rozmawiali o swoich sprawach. Na dobrą sprawę Harry cały czas nas obserwował więc rozmawialiśmy i patrzeliśmy w ziemię, żeby nie sprawić wrażenia zakochanej pary. Musiałam uważać na Hazzę, bo on nic o nas nie wiedział. I tak ma zostać. Jeden wielki sekret między mną a Zaynem.
- Czy na pewno jest wszystko okej? - Odezwał się w moją stronę Malik mrużąc oczy od rażącego blasku słońca.
- Tak, na pewno. Dzięki, że ci zależy i pytasz. - Obróciłam się na moment do Niego, ale zaraz odwróciłam wzrok widząc zamyślonego Harrego patrzącego na naszą dwójkę.
- Bo mi dalej zależy na Tobie. - Powiedział aksamitnym głosem, dotykając mojej dłoni. Tylko na nią spojrzałam i się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy. Kocham cię.
- Wiem, często nam to mówisz, nie będę przyjmował tego jako miłość między dziewczyną i chłopakiem. Kochasz nas wszystkich, wiem o tym. Także Harrego.
Pokiwałam głową i dałam mu do zrozumienia, że ma rację.
Zapadał późny wieczór i robiło się ciemno. Zostaliśmy sami na placu. Chłopaki zaczęli rozpalać wielkie ognisko jak w teledysku do "Gotta Be U". Śliczny widok ognia. Uwielbiałam to.
- Chłopaki, zaśpiewajcie coś proszę. - Spojrzałam błagalnym spijrzeniem na każdego.
Zauważyłam, że Niall sięga po swoją gitarę, którą ma zawsze przy sobie.
- Moments poproszę. - Dodałam.
Chłopaki zaczęli śpiewać ślicznymi głosami. Gdy Harry zaczął śpiewaćswoja kwestię podeszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek. Nic, tylko się uśmiechnęłam.
- Dziękuję wam chłopaki. - Podeszłam do wszystkich i ich mocno przytuliłam. - Dziękuje także za to, że spędziliście ze mną cały prawie cały dzień.
- Nie ma za co. - Odezwał się Louis.
Chłopaki wsiedli do vana oprócz mnie i Malika, ponieważ powiedział, że sam mnie odprowadzi do domu. Zgodziłam się na to i zostaliśmy sami po odjechaniu chłopaków. Spoglądając na odjeżdżający samochód widziałam smutnego Harrego przez okno, który trzymał palce przy oczach. Najwyraźniej płakał, a Lou próbował go pocieszyć.
- Nie... Harry... - Spłynęłi mi łzy.
Zayn mnie przytulił i powiedział, że będzie dobrze.
- Wiem, że go kochasz. - Powiedział patrząc mi w oczy.
- Ciebie też kocham. Życie jest takie trunde! - Krzyknęłam.
Przełknął nerwowo ślinę i spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Idziemy do domu? - Zapytał delikatnie.
- Nie, usiądźmy tutaj. - Wskazałam wielkie drzewo, które stało na jakiejś łące.
Siedzieliśmy patrząc sięw gwiazdy. Było tak cicho, taka nieskazitelna cisza pozwalała na chwilę namysłu. Jednak przerwał ją chłopak.
- Kocham cię, wiesz o tym Meytal? - Spojrzał na mnie i delikatnie pocałował w usta.
Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co najstosowniejsze ma wypłynąć z moich ust.
- Przejdziemy się do jakiegoś sklepu póki nic nie jest jeszcze zamkniete, okej?
- Pod jednym warunkiem. - Oznajmiłam.
Malik skinął głową, po czym pomógł mi wstać.
- Nie wracamy dzisiaj na noc do domu. Nie chcę.
- Coo? Jak to? Gdzie zostaniemy?
- Jest póxne lato, upał jak byk! Zostaniemy po prostu na zewnatrz. - Uśmiechnęłam się. - A teraz chodź! - Pociągnęłam go za rękę.
Kupiliśmy jakieś chipsy, wodę mineralną i piwa. Zayn zapłacił i wróciliśmy w to samo miejsce co przedtem.
Wspominaliśmy dawniejsze czasy, śmialiśmy się i piliśmy. Nagle zrobiło mi się zimno i chłopak użyczył mi swojej bluzy. Wsunęłam dłonie do kieszeni i wtedy coś poczułam. Wyjęłam to i dokładnie się przyjrzałam.
- Zayn, co... co to? - Spytałam będąc w szoku.
- To są wiesz... - Próbował odpowiedzieć. - No rany Meytal nie wiesz?! No narkotyki. - Był już trochę bardziej wstawiony, ja chyba tez, bo to wciagnęłam. Sama nie wiedziałam robię. Coja sobie wyobrażałam! Zaczęło mi siękręcić w głowie i robić niedobrze.
_________________________________
Dobra, jest całkiem pomieszane i tak ma być. : DD Inspirację do końca dał mi teledysk We found love Rihanny. Hhahahaa ! Mam nadzieję, ze się podoba <3