wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział dziesiąty. : D


Minął miesiąc od mojego obudzenia się ze śpiączki. Wszystko przebiegało jak po maśle i wszystko było ze mnąw porządku. Rehabilitacje i różne zabiegi na nogę sprawiły, że mogę już chodzić, ale nadal mam to "coś" na nodze, przez co nie cuzjęsięjeszcze odpowiednio sprawna. Dzisiaj mnie wypisująze szpitala. Nie wiedziałam tylko jak teraz wszystko będzie się układać...
Przez ostatni czas doszłam do wniosku, że kocham Harrego i Zayna tak samo i tak bardzo, że nie mogę sobie wyobrazić życia bez któregoś z nich. Oficjalnie nie byłam parą z Harrym. Byliśmy sobie po prostu bardzo, ale to bardzo bliscy. Z Zaynem było tak samo. Od naszego ostatniego pocałunku nic się nie zmieniło - nadal to robimy, ale w sekrecie. Nie chciałabym za żadne skarby skrzywdzić Hazzy. Nie chciałabym żadnego z nich skrzywdzić. Myślę, że miłość to najpiękniejszy skarb od losu, a ja właśnie poczułam jej smak. Nie wyobrażam sobie tego, aby którykolwiek z nich mógłby mnie opuścić. Zabolało by mnie to najbardziej.
Tydzień temu wyjaśniłam dokładnie Harremu naszą sytuacje. Opowiedziałam mu co czuje do Niego, ale co też cuzję do Malika. Był smutny, ale i zbulwersowany, ale wszystko zrozumiał. No... mam bynajmniej taką nadzieję. Od tamtej pory nie widzieliśmy się. Dzisiaj się to zmieni, bo po południu przyjeżdżają po mnie chłopaki i wybieramy się gdzieś razem, abyśmy mogli nadrobić te ostatnie miesiące.
Byłam już spakowana, ubrana i ogólnie cała gotowa do wyjścia. Czekałam na korytarzu, siedząc na wielkiej walizce, w której zbierały się wszystkie moje rzeczy przez mój cały pobyt tutaj. Któżby pomyślał, że tyle rzeczy mogę mieć w szpitalu, a jednak...
Siedziałam smutna i rozglądałam się gdzie tylko moje oczy mnie niosły. Zauważałam biegnących lekarzy do osoby chorej najszybciej jak potrafią, ponieważ mieli coraz mniej czasu. Widziałam płakających rodziców za swoimi dziećmi oraz moim oczom rzucił się mały chłopaczyk siedzący na wózku inwalidzkim zupełnie sam. Na głowie miał chustkę, był blady i przygnębiony. Nie wiedział co to uśmiech. Doszłam do wniosku, że to dziecko ma raka. Automatycznie do moich oczu napłynęły łzy, a moje usta wygięły się kącikami w dół. Spojrzał na mnie i się przyglądał. Zapewne myślał, że mam wielkie szczęście, że jestem zdrowa i że zaraz wychodzę z tego okropnego miejsca. Uśmiechnęłam się do Niego blado ze smutnymi oczami, wypełnionymi łzami. Pomachałam mu, a on po paru sekundach zrobił to samo, po czym pielęgniarka zawiozła go do pokoju.
Na końcu korytarza otworzyły się drzwi i wleciała odrobina promyków słońca. Uśmiechnęłam się, bo zobaczyłam moich kochanych przyjaciół, Louis'a, Harrego, Niall'a, Liam'a i Zayn'a. Wyglądali pogodnie i ciagle się uśmiechali. Chcieli abym ja czuła się dobrze przy nich i żebym ja sama się uśmiechała, a więc to robiłam. Widziałam ich zadowolenia na ślicznych twarzach.
- Cześć Meytal. - Przywitał się Liam.
- Hej wam. - Odpowiedziałam.
- Wyglądasz promiennie i naprawdę ładnie. - Uśmiechnął się szerzej Niall.
Podziękowałam i ujrzałam coś kolorowego za plecami Lou.
- Hej, co tam masz? - Spytałam, śmiejąc się.
- No, Meytal! Zniszczyłaś sobie niespodziankę! - Krzyknął Louis. - Proszę, to dla Ciebie od naszej piątki. - Wręczył mi prezent.
Dostałam do rąk olbrzymi bukiet kolorowych, przeróżnych kwiatów. Ślicznie pachniały.
- Dziękuję wam. - Pocałowałam Niall'a, Liam'a i oczywiście wręczyciela podarunku.
Na końcu pocałowałam w poliko Zayna i Styles'a. Po tym jak moje usta oderwały się od nich rzuciłam im spojrzenia, które mówiły "tęskniłam za Tobą". Każdy z nich mimowolnie siędo mnie uśmiechnął.
Wyszliśmy ze szpitala. Na rękach niósł mnie Liam, który najwidoczniej chciał pokazać jaki jest silny. Zaraz podbiegł do nas Louis pokazując swój biceps i pokazywać, że on ma jednak go największego. Razem z Liamem wybuchnęliśmy śmiechem. Zaraz po nas, zaczął śmiać się Horan swoim głośnym i charakterystycznym głosem.
Za nami szła reszta chłopaków, ciagnąc za sobą moją wielką walizkę.
Wsiedliśmy do vana i ryszliśmy przed siebie.
- Chcesz pojechać do domu i przekazać rodzinie, że wypisali cię ze szpitala? - Spytał mnie Zayn z troską.
- Nie, później to zrobię. - ODpowiedziałam. - Na razie chciałabym spędzić swój czas z wami. Potem zajmę się rodziną, a na sam koniec mnóstwo czasu poświęce Agnes.
- To gdzie jedziemy? Gdzie chcesz spędzić dzisiaj czas? - Zapytał Harold, przenosząc swój wzrok z okna na mnie.
- Ehm, byle by na świeżym powietrzu. - Uśmiechnęłam się. - Nie chcę siedzieć w pomieszczeniu. Juztyle sięnasiedziałam, że mi wystarczy. Poważnie.
- To jedziemy na plac zabaw, na huśtawki. - Zaczął śmiać się blondyn.
- Niall czy ty oszalałeś? Nie pójdziemy tam, to dobre dla dzieci. - Wtrącił Liam.
- Nie, nie. Miu to odpowiada. Chętnie tam z wami posiedzę.
Po paru minutach jazdy, wysiedliśmy z vana i podreptaliśmy na ławki i huśtawki. Huśtawki były dwie. Jedna dla mnie, a na drugiej zdecydował się dosiąść Malik. Chciał ze mną spędzić czas, ale także mnie pilnował, abym nie chybnęła w tył, bo nie mogę jeszcze robić szybkich ruchów z chorą nogą. Reszta chłopaków zajęła ławkę pare metrów dalej od nas i rozmawiali o swoich sprawach. Na dobrą sprawę Harry cały czas nas obserwował więc rozmawialiśmy i patrzeliśmy w ziemię, żeby nie sprawić wrażenia zakochanej pary. Musiałam uważać na Hazzę, bo on nic o nas nie wiedział. I tak ma zostać. Jeden wielki sekret między mną a Zaynem.
- Czy na pewno jest wszystko okej? - Odezwał się w moją stronę Malik mrużąc oczy od rażącego blasku słońca.
- Tak, na pewno. Dzięki, że ci zależy i pytasz. - Obróciłam się na moment do Niego, ale zaraz odwróciłam wzrok widząc zamyślonego Harrego patrzącego na naszą dwójkę.
- Bo mi dalej zależy na Tobie. - Powiedział aksamitnym głosem, dotykając mojej dłoni. Tylko na nią spojrzałam i się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy. Kocham cię.
- Wiem, często nam to mówisz, nie będę przyjmował tego jako miłość między dziewczyną i chłopakiem. Kochasz nas wszystkich, wiem o tym. Także Harrego.
Pokiwałam głową i dałam mu do zrozumienia, że ma rację.
Zapadał późny wieczór i robiło się ciemno. Zostaliśmy sami na placu. Chłopaki zaczęli rozpalać wielkie ognisko jak w teledysku do "Gotta Be U". Śliczny widok ognia. Uwielbiałam to.
- Chłopaki, zaśpiewajcie coś proszę. - Spojrzałam błagalnym spijrzeniem na każdego.
Zauważyłam, że Niall sięga po swoją gitarę, którą ma zawsze przy sobie.
- Moments poproszę. - Dodałam.
Chłopaki zaczęli śpiewać ślicznymi głosami. Gdy Harry zaczął śpiewaćswoja kwestię podeszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek. Nic, tylko się uśmiechnęłam.
- Dziękuję wam chłopaki. - Podeszłam do wszystkich i ich mocno przytuliłam. - Dziękuje także za to, że spędziliście ze mną cały prawie cały dzień.
- Nie ma za co. - Odezwał się Louis.
Chłopaki wsiedli do vana oprócz mnie i Malika, ponieważ powiedział, że sam mnie odprowadzi do domu. Zgodziłam się na to i zostaliśmy sami po odjechaniu chłopaków. Spoglądając na odjeżdżający samochód widziałam smutnego Harrego przez okno, który trzymał palce przy oczach. Najwyraźniej płakał, a Lou próbował go pocieszyć.
- Nie... Harry... - Spłynęłi mi łzy.
Zayn mnie przytulił i powiedział, że będzie dobrze.
- Wiem, że go kochasz. - Powiedział patrząc mi w oczy.
- Ciebie też kocham. Życie jest takie trunde! - Krzyknęłam.
Przełknął nerwowo ślinę i spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Idziemy do domu? - Zapytał delikatnie.
- Nie, usiądźmy tutaj. - Wskazałam wielkie drzewo, które stało na jakiejś łące.
Siedzieliśmy patrząc sięw gwiazdy. Było tak cicho, taka nieskazitelna cisza pozwalała na chwilę namysłu. Jednak przerwał ją chłopak.
- Kocham cię, wiesz o tym Meytal? - Spojrzał na mnie i delikatnie pocałował w usta.
Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co najstosowniejsze ma wypłynąć z moich ust.
- Przejdziemy się do jakiegoś sklepu póki nic nie jest jeszcze zamkniete, okej?
- Pod jednym warunkiem. - Oznajmiłam.
Malik skinął głową, po czym pomógł mi wstać.
- Nie wracamy dzisiaj na noc do domu. Nie chcę.
- Coo? Jak to? Gdzie zostaniemy?
- Jest póxne lato, upał jak byk! Zostaniemy po prostu na zewnatrz. - Uśmiechnęłam się. - A teraz chodź! - Pociągnęłam go za rękę.
Kupiliśmy jakieś chipsy, wodę mineralną i piwa. Zayn zapłacił i wróciliśmy w to samo miejsce co przedtem.
Wspominaliśmy dawniejsze czasy, śmialiśmy się i piliśmy. Nagle zrobiło mi się zimno i chłopak użyczył mi swojej bluzy. Wsunęłam dłonie do kieszeni i wtedy coś poczułam. Wyjęłam to i dokładnie się przyjrzałam.
- Zayn, co... co to? - Spytałam będąc w szoku.
- To są wiesz... - Próbował odpowiedzieć. - No rany Meytal nie wiesz?! No narkotyki. - Był już trochę bardziej wstawiony, ja chyba tez, bo to wciagnęłam. Sama nie wiedziałam robię. Coja sobie wyobrażałam! Zaczęło mi siękręcić w głowie i robić niedobrze.
_________________________________
Dobra, jest całkiem pomieszane i tak ma być. : DD Inspirację do końca dał mi teledysk We found love Rihanny. Hhahahaa ! Mam nadzieję, ze się podoba <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz