piątek, 27 stycznia 2012

Rozdział trzeci.

Rano obudziły mnie krzyki mamy. Ta jak zwykle próbowała negocjować własne sprawy w pracy. Zakryłam dłonią oczy, przetarłam oczy i uśmiechnęłam się na myśl o swojej nienormalnej rodzinie. Podniosłam się, przeciągnęłam, a następnie wstałam. Zabrałam spodenki i luźny t-shirt, a po chwili ruszyłam do łazienki się odświeżyć. Po spojrzeniu w lustro tylko się przeżegnałam na swój widok. Uczesałam włosy w luźnego koka, chlusnęłam zimną wodą w twarz na przebudzenie się i odzyskanie równowagi i umyłam zęby.
Gdy byłam już gotowa zeszłam schodami na dół, wkładając do uszu słuchawki.Rozejrzałam się po domu i zorientowałam się, że chwilowo nikogo nie ma. Wyjęłam chleb z szafki i usmażyłam sobie tosty, popijając kawę z mlekiem.
Dzisiaj byłam umówiona z Zaynem. Miałam jeszcze parę godzin do własnej dyspozycji. Postanowiłam więc wybrać się na zakupy, aby kupić coś naprawdę wyjątkowego na spotkanie ze swoim chłopakiem.
Odłożyłam pusty talerz i kubek do zmywarki i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Zabrałam swoja wielką torebkę, w której miałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrałam zgrabne, brązowe bosaki i wyszłam z domu przekręcając klucz w zamku.
Mieszkam w centrum miasta, czyli praktycznie obok sklepów, wiec dojście do nich nie zabierało mi dużo czasu. Po paru minutach byłam już na miejscu. W najbliższym markecie kupiłam puszkę coli. Potem weszłam do sklepu z ciuchami. Przechodząc między półkami z sukienkami, szukałam czegoś dla siebie. Czegoś, co wpadnie mi w oko od razu. W jednym momencie w moje oko rzuciła się czerwono-czarna sukienka do kolan, była na grubszych ramiączkach. Żeby nie wyglądała przeciętnie, postanowiłam dodać jej czegoś od siebie. Kupiłam więc małe pudełeczko z agrafkami, aby przymocować je do materiału. Po przymierzeniu jej stwierdziłam, że wszystko jest w porządku i wygląda jak trzeba. Wyglądałam stylowo i dziewczęco i nie chciałam przesadzić zbytnio ze swoim wyglądem, dlatego zamiast szpilek, kupiłam czarne trampki za kostkę. Zapłaciłam kartą i wyszłam ze sklepu obładowana torebkami. Zadzwonił mi telefon i próbowałam go dosięgnąć, ale nie mogłam, bo nie dostawałam do torebki.
- Halo? - Odezwałam się, łapiąc reklamówki, które wyślizgiwały mi się z ręki. Musiałam wyglądać jak niezdara, bo w słuchawce usłyszałam śmiechy.
- Meytal? Cześć, tutaj Liam. Widzę cię przed sobą. Siedzimy z Niall'em parę metrów przed tobą w knajpce. Może się do nas dołączysz?
- Cześć chłopaki. Tak, jasne. Zaraz jestem. - Rozłączyłam się.
Zobaczyłam ich siedzących przy stoliku w mojej ulubionej kafejce. Momentalnie uśmiech zagościł na mojej twarzy, po czym ruszyłam w ich stronę.
- Hej - Uśmiechnęłam się.
- No witaj. - Odpowiedzieli równo. Byli tacy słodcy, że zamiast deseru, na który miałam ochotę, zamówiłabym ich duet. - Więc... Co robisz sama na mieście? - Zapytał mnie Niall.
- Nudziłam się w domu i postanowiłam gdzieś wyskoczyć.
- Mogłaś przedzwonić do któregoś z nas, z nami byś się nie nudziła. - Puścił mi oko Liam.
- Pewnie, że nie. Na pewno było by świetnie, ale musiałam coś kupić.
- No rozumiem. - Rzekł Niall. - To co zamawiamy? - Powiedział przecierając ręce z cwaniackim uśmiechem.
Liam właśnie zawołał kelnerkę. Byłą szczupła i niskiego wzrostu.
- Tak? Poproszę zamówienie. - Powiedziała sympatycznym tonem.
- Ja poproszę herbatę. - Mruknął Liam.
- Ja to samo, ale jeszcze do tego poproszę ciasto wiśniowe. - Powiedziałam.
- Już zapisuję. Herbata zwykła czy owocowa?
- Zwykła. - Odpowiedziałam razem z Liamem. Zaczęliśmy się do siebie uśmiechać.
- Co takie małe zamówienie? - Wtrącił Niall. - Ja poproszę, hm... - Pomyślał. - Wiem! Ja bym prosił tak: kurczaka z sałatką warzywną, podwójne frytki, hamburgera, kebaba, zwykłą wodę i może jeszcze jakiś sok. - Dokończył z uśmiechem, podając kelnerce menu.
Kelnerka nie potrafiła przestać się śmiać i za chwilę wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Masz apetyt! - Krzyknęłam, głośno się śmiejąc.
Po zjedzeniu naszego zamówienia, dołączyła do nas reszta zespołu. Wchodzili do drzwi. Pierwszego zobaczyłam Louis'a. któremu pomachałam. On puścił mi z ręki buziaka z zabójczym uśmiechem. Myślałam, że się przewrócę, był takim pozytywnym człowiekiem. Drugiego zobaczyłam Hazzę, do którego się uśmiechnęłam na powitanie. Ostatni był Zayn. który uroczo się uśmiechnął, spojrzał w podłogę i podszedł do nas.
- Hej, Meytal. - Pocałował mnie w policzek.
- Siemka. - Oddałam mu buziaka.
- Co tam u was wszystkich słychać? - Spytałam chłopaków. - Opowiedzcie mi.
- Wszystko po staremu - Odpowiedział Harry. - Nadal jesteśmy zespołem, nadal traktujemy się jak braci, nadal mamy ciebie. - Dokończył i wskazującym palcem brzdęknął mnie w nos. Reagując na to, zmarszczyłam nos i uśmiechałam się, a potem lekko szturchnęłam go w ramię.
- Dziękuję, wariacie. - Powiedziałam do Niego.
- Wiesz Meytal... Nie wiem jak ci to powiedzieć. - Zaczął Lou z dziwnym spojrzeniem. - Może po prostu szybko to z siebie wyrzucę i nie będę owijać w bawełnę. Zostaw mojego chłopaka! Nie podrywaj go! Harry jest mój i tylko mój! - Krzyknął Louis, zwracając na siebie uwagę wszystkich ludzi dookoła. - Jesteś mój, prawda? - Spytał słodko Hazzy.
- No w porządku. - Odpowiedziałam w lekkim szoku, śmiejąc się z ich obojga.
- Louis, ona jest moja. - Odezwał się Zayn po swoim milczeniu i pocałował mnie w głowę.
Louis spojrzał na mojego chłopaka piorunującym wzrokiem, po czym zaczął się śmiać.
- Będziemy się zbierać z Niall'em. - Rzucił Liam, wstając z krzesła.
- Dajcie spokój, jest świetnie. - Odezwałam się.
- My też się z nimi zabierzemy - Wtrącił Harry z Louis'em.
- No dobra, ale później się rozliczymy. - Uśmiechnęłam się, a oni wyszli.
Nabrałam powietrza do płuc.
- Widocznie chcieli zostawić nas samych. - Mruknął Malik.
Uśmiechnęłam się do Niego i wtuliłam się w Niego.
Wyszliśmy po paru minutach i ruszyliśmy chodnikiem w centrum miasta, trzymając się za ręce.
- Pokaż co kupiłaś. - Zaczął Zayn. otwierając moją torebkę z zakupami.
- Nie, nie... Zobaczysz wieczorem, gdy to założę.
Zmierzwiłam mu włosy i się zaśmiałam.
- Czekaj, czekaj! - Powiedziałam głośniejszym tonem. - Tak jest lepiej. - Zaczęłam się śmiać i przed nim uciekać.
- Ty świrze.. - Zaśmiał się i zaczął mnie gonić. Był szybki. Dużo szybszy ode mnie, ale udało mi się schować za drzewem.
Wyglądając z jednej strony, czy się nie zbliża, on zaszedł mnie od tyłu i objął.
- Mam cię. - Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Dochodziła piąta i musiałam zacząć się zbierać do domu, żeby się wyszykować na imprezę.
- Za niedługo siódma, muszę iść do siebie zacząć się szykować.
- Jasne, to idziemy. Odprowadzę cię. - Rzucił.
- Nie musisz, przecież nie musisz mnie wszędzie zaprowadzać. - Spojrzałam mu w oczy.
- Spławiasz mnie? - Puścił mi oko.
- Oczywiście. - Pocałowałam go.
- Dobra, to będę przed siódmą parę minut. Nie gub mi się po drodze.
- Spróbuję. - Powiedziałam, a po chwili ruszyłam w stronę domu, Malik stał oparty o drzewo, patrząc na mnie.
Weszłam do domu, włączyłam laptopa i puściłam muzykę. Leciała "Beggin'" Madcona. Uwielbiam ją!
Poszłam pod prysznic. Umyłam włosy szamponem truskawkowym i nałożyłam odżywkę. Założyłam nową sukienkę i powpinałam do niej agrafki przy dekolcie. Wyglądało to całkiem ciekawie, więc zostawiłam. Pociągnęłam oko czarnym eye-linerem i wytuszowałam dokładnie rzęsy. Na usta nałożyłam bezbarwną pomadkę. Włosy wyprostowałam i zostawiłam je długie na moich ramionach. Na swoje nadgarstki włożyłam przeróżne bransoletki. Wyjęłam z szafy wielką czarną torebkę z dziwnego materiału i przewiesiłam ją przez ramię. Włożyłam do niej portfel, telefon, pomadkę i grzebień do włosów. Same potrzebne rzeczy. Założyłam swoje nowe trampki i niedbale zawiązałam sznurówki. A na koniec wypsikałam się swoimi perfumami.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zapewne to Malik, zawsze punktualny. Otworzyłam drzwi i niepewnie na Niego spojrzałam. Podobało mi się Jego ubranie. Miał beżowe luźne spodnie, na których leżały szelki, t-shirt, a na to szarą rozpiętą marynarkę. Miał adidasy z nike za kostkę pod kolor mojej sukienki.
- Wyglądasz niesamowicie. - Pocałował mój policzek.
- Dziękuje, ty również wyglądasz bardzo,  bardzo ładnie.
- Również dziękuję, ale taki śliczny jak ty nie jestem. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Jak nie, jesteś śliczny. Przynajmniej dla mnie. - Pocałowałam go.
- Jesteś naprawdę wielkim kłamcą. - Oznajmił, tuląc mnie do siebie.
Wsiedliśmy do Jego samochodu i odjechaliśmy.
___________
Boże! Miałam wrażenie, że pisałam ten rozdział latami! Ale jest. : ))

1 komentarz: