czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział drugi.

Obudziły mnie promyki słońca, rażąc mnie w twarz. Zapomniałam wieczorem zasłonić rolety, ale cóż - zdarza się to nawet mnie. Otworzyłam oczy i wstałam. Idąc do łazienki, potknęłam się o kołdrę i wylądowałam na ziemi. Podniosłam się, trzymając się za głowę i pomaszerowałam do toalety. Starannie umyłam zęby, przeczesałam loki i umalowałam się. Otwierając szafę mój wzrok przykuła flanelowa koszula, którą założyłam do dżinsów i trampek za kostkę. Zeszłam na dół do kuchni na śniadanie.
- Hej mamo! - Krzyknęłam buzią, w której trzymałam opakowanie płatków śniadaniowych, w rękach trzymałam mleko, a prawą nogą próbowałam zamknąć lodówkę.
- Witaj - zaczęłam z uśmiechem - widzę, że jesteś wyspana?
- Tak, dziękuję. A dlaczego pytasz?
Na chwilę się zamyśliłam... Jak wczoraj wróciłam do domu? Kompletna pustka. Nic nie pamiętam.
- Meytal... Zayn przyniósł cię wczoraj w ramionach przed północą. Wyglądaliście tak uroczo.
Nic jej nie odpowiedziałam, bo nie mogłam nic z siebie wydusić. Ja tylko otworzyłam oczy i buzię ze zdziwienia.
- Aha... - Mruknęłam sama do siebie, kierując się w stronę pokoju gościnnego na kanapę.
Mama pokiwała przecząco głową z niedowierzaniem, po czym wyszła na zewnątrz. Zapewne do swojego ogrodu, w którym spędza cały swój czas.
Po paru godzinach lenistwa przez telewizorem, postanowiłam wyjść na miasto.
Szłam drogą, obserwując mijających mnie ludzi. Jedni śmiali się z samych siebie, drudzy przejeżdżali obok mnie rowerem. Znaleźli się też ci, którzy tańczyli. Zawsze chciałam umieć tą sztukę lecz nigdy mi ona nie wychodziła.
- Poproszę shake'a waniliowego. - Powiedziałam do miłej starszej pani w okienku budki z jedzeniem.
Idąc dalej drogą przed siebie, bez żądnego celu, doszłam do wniosku, że przez cały czas trzymałam telefon w ręku i spoglądałam na niego co moment. Zatęskniłam się za Malikiem i czekałam, aż zadzwoni, bo mi to obiecał. Najzwyczajniej w świecie czekałam na melodię mojego telefonu.
Nagle, parę metrów przede mną spostrzegłam Harrego.
- Cześć, Hazza - Uśmiechnęłam się szeroko, a on mnie przytulił.
- Hej, słońce - Odpowiedział. Wyglądał bardzo promiennie i był w bardzo dobrym humorze. Zapewne to przez Louis'a. Przez Niego wszyscy wkoło są pozytywni.
- Gdzie macie Zayna? Nie widzieliście go może dzisiaj? - Spytałam.
- Nie, dzisiaj wstał wcześnie z rana i wyszedł. Nikt nie zdążył z nim pogadać.
Posmutniałam. Potrzebowałam z całych sił mojego chłopaka, lecz nigdzie go nie było.
W momencie z jednej knajpki wyskoczył Niall. Cały ubrudzony kurczakami. Miał je i na twarzy i w rękach. Obgryzał kawałki mięsa i mówił do nas z pełną buzią.
- To jak, idziecie już czy nie?! Umrę zaraz z głodu! Szybciej!
Razem z Harrym parsknęliśmy śmiechem, po czym Niall tylko się uśmiechnął  i udał obrażonego. Potem wbiegł z powrotem do knajpki, wołając nas za sobą.
- Może dołączysz do nas? - Spytał Hazza. - Pójdziemy coś zjeść. Co ty na to?
- Nie, dziękuję wam. Jesteście kochani, ale wracam d domu, pa. - Pocałowałam go przelotnie w policzek i pomachałam na pożegnanie. Harry był dla mnie jak brat. Starszy o dwa lata brat.
Wracałam wolnym krokiem do domu, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Wchodząc do furtki zobaczyłam mojego chłopaka. Wyglądał tak podniecająco, że nie mogłam się na niego napatrzeć. Zayn tak bardzo mi się podobał. Miał na sobie moją ulubioną bluzę - niebieską bejsbolówkę. Na Jego widok miękły mi kolana.
Zauważyłam, że ludzie się na nas gapią. Tak bardzo mi zazdrościli. Dziewczyny w moim wieku piorunowały mnie spojrzeniami, na co ja im odpowiadałam słodkim uśmiechem.
- Cześć, śliczna. - Mruknął, a potem czule mnie musnął w usta. - Przepraszam, że się nie odzywałem.
- Hej, hej. Nic się nie stało, oprócz tego, że tęskniłam. - Przytuliłam się do niego.
Zaczął bawić się moim łańcuszkiem, aż w końcu spytał:
- Wiesz, chciałbym cię zaprosić na małą imprezę. Zaprosił mnie kolega z dawnej szkoły i poprosił, abym kogoś zabrał.- Uśmiechnął się, czekając na moją odpowiedź.
- Z wielką przyjemnością się z tobą zabiorę.
- Bardzo się cieszę. - Rzucił z szerokim uśmiechem. - To co, dobranoc?
- Dobranoc, skarbie. - Pocałowałam go.
- Będę jutro punkt siódma. - Powiedział i oddał mi buziaka.
- Okej, pa. - mruknęłam, spoglądając na Niego jak znika z mojego pola widzenia.
______________
No i jest następny rozdział. W następnym będzie się działo. Zapraszam. : )

1 komentarz:

  1. hmm ciekawie , swobodny taki :) przyjemnie się czytało :)

    OdpowiedzUsuń