sobota, 28 stycznia 2012

Rozdział piąty.

Rano obudził mnie budzik. Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic, potem włożyłam dres i zabrałam się za sprzątanie domu, bo dzisiaj sobota.
Myślami byłam gdzie indziej. Myślałam o dniu wczorajszym i o tym jak czuje się Zayn.
Chciałam z nim porozmawiać, ale zaczekam, aż on zrobi ten pierwszy krok. Nie wiem tylko kiedy będzie ten moment.
Po paru godzinach, gdy wszystko lśniło czystością, zabrałam się za gotowanie obiadu, ponieważ dzisiaj cały dom był na mojej głowie, bo nikogo nie było. Zresztą jak zawsze. Wszyscy mają coś ważniejszego na głowie. Są zabiegani i zapracowani. W końcu są wakacje, ale niektórzy nie mają tego wolnego.
Mój tata nigdy nie bywa w domu. Pracę ma w trasie. Odkąd sięgam pamięcią zawsze było to dla mnie uciążliwe. Nienawidziłam tego, że nigdy nie mogłam spędzić czasu z własnym tatą. A mama? Mama jak zwykle zajęta swoimi dziesięcioma telefonami, które non stop dzwonią. Oczywiście nie te osobiste, tylko służbowe.
W pewnej chwili, gdy kończyłam gotować obiad, ktoś zapukał do drzwi. Umyłam ręce i poszłam w stronę drzwi wejściowych.
Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu był to chłopak pobity przez Zayna. Nie wyglądał najlepiej.
- Czego tutaj szukasz? - Spytałam uniesionym tonem, nadal stojąc w drzwiach. - Skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Może wpuścisz mnie do środka?
- Słucham? Nie, to nie jest dobry pomysł. - Burknęłam.
- No dobra, ale chciałem porozmawiać.
- Domyślam się. - Powiedziałam obojętnie. - Dlaczego wczoraj próbowałeś to zrobić? Wiesz o czym mówię...
- Bo.. - Przerwał. - Bo ja cię znam, a ty znasz mnie.
- Co? Nie. To niemożliwe. - Pokręciłam głową przecząco.
- Pamiętasz dyskotekę cztery lata temu? - Spytał.
- Mike...  - Spojrzałam w dal.
- Tak, to ja. - Powiedział z bladym uśmiechem.
- Jak mnie znalazłeś? Tak wiele czasu minęło.
- Sam nie wiem. Po prostu cię spotkałem. A co do niedoszłego pocałunku... Nie mogłem się powstrzymać i musiałem.
- Ale tak nie można... - Mówiłam łamiącym się głosem. - Jednak wejdziemy do środka.
Przytuliliśmy się.
Mike był moim przyjacielem od piaskownicy. Pamiętałam go najlepiej na świecie. Jak mogłam teraz zapomnieć?
Kiedyś, gdy miałam poważny wypadek z moją mamą, potrzebowałam przeszczepu nerki, bo coś było z nią nie tak. On mi ją dał. Kocham go jak brata. Nasza rodzina była ze sobą tak blisko, że pokochałam go jak własnego, starszego brata. Cztery lata temu urwał nam się kontakt. Wtedy na dyskotece widzieliśmy się po raz ostatni. Każde z nas wyprowadziło się gdzie indziej. Ja na jeden koniec kraju, on na drugi.
Rozmawialiśmy ponad godzinę. Opowiadaliśmy sobie co wydarzyło się w naszym życiu w przeciągu tych
czterech lat. Opowiedziałam mu jak spotkałam swoją miłość. Jak poznałam mojego Malika. Ja zaś dowiedziałam się, że ma Mike ma dziewczynę, Opowiedział mi o niej wszystko co wiedział. Była naprawdę świetną dziewczyną. Ma na imię Mary i jest rok starsza ode mnie.
- Miło cię było znów zobaczyć. - Powiedział w uśmiechu.
- Mnie również. A wracając do Zayna... Przepraszam za Niego. Nie wiedział kim jesteś, ja też nie. Tak bardzo się zmieniłeś.
- Nie musisz przepraszać. Wczoraj dotarło do mnie, że zrobiłem błąd i ja zachowałbym się tak samo w obronie mojej dziewczyny.
Uśmiechnęłam się blado.
- Będę się zbierać. - Odezwał się Mike. - Chciałem ci tylko powiedzieć, że chciałbym aby między nami było jak dawniej. Jak miłość między rodzeństwem. Nic więcej.
- Tak, tak. Oczywiście, że tak. Spróbujemy wszystko nadrobić. - Posłałam mu uśmiech.
- Wczoraj było widać jak bardzo Zayn cię kocha. - Powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu.  - Do zobaczenia.
- Na pewno. - Pożegnałam się.
Parę godzin później siedziałam na łóżku z laptopem w rękach. "Wczoraj było widać jak bardzo Zayn cię kocha" , pomyślałam. Tą myślą żyłam dzisiaj cały dzień.
Mój telefon się zaświecił, a potem usłyszałam dźwięk sms'a.
"Cześć, skarbie. Chciałem cię przeprosić raz jeszcze za wczoraj, za moje straszne zachowanie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo nie zniósł bym tego, gdybyś tego nie zrobiła. Wtedy chłopaki stracili by jednego członka zespołu. Nie myśl, że to szantaż - to po prostu prawda. Chciałem się dzisiaj z tobą spotkać w naszym miejscu. Pod drzewem, pod którym spotkaliśmy się pierwszy raz, przy którym się poznaliśmy. Nie zdziwię się jeśli cię tam dzisiaj nie zobaczę. Zachowałem się jak cham. Wiedz tylko, że serce mi pęka. Kocham cię z całych sił, Malik ; * "
Patrzyłam na wyświetlacz telefonu ze łzami w oczach, dopóki sam nie zgasł. A trwało to zazwyczaj parę minut. Miałam ochotę przytulić się do Zayna i nigdy go nie puszczać. Za bardzo go kocham, żeby go zignorować. Postanowiłam, że tam pójdę, A razem z tym postanowieniem chciałam coś wyjaśnić.
___________
Mam nadzieję, że jest spoko. : )

Rozdział czwarty.

Weszliśmy do drzwi. Impreza ledwo co się zaczęła, a już wszyscy byli trochę wstawieni. Gdy weszliśmy nieco dalej, poczuliśmy dym papierosów.
- Cześć wszystkim. - Powiedział Zayn, wszystkich przekrzykując.
Wszyscy zwrócili na nas uwagę i chwilę potem się przywitali.
Mijając pokoje widzieliśmy puste butelki po wódkach, puszki po piwach i opakowania po fajkach na środku pokoju.
- Zaczekasz moment, kochanie? Poszukam tylko kumpla,bo chciałem mu powiedzieć, że przyszliśmy. - Oznajmił Malik, dając mi do ręki drinka.
- Okej, ale wracaj szybko,  bo sama tu nie wytrzymam.
Malik poszedł, a ja nie wiedziałam co mam robić ze sobą. Nikogo tutaj nie znałam. Same obce twarze mnie otaczały. Nagle ktoś puścił głośno muzykę - mój styl i zaczęłam tańczyć.
W pewnej chwili podszedł do mnie jakiś chłopak. Był parę lat, ale nie dużo starszy ode mnie. Przez dłuższy czas nic do mnie nie mówił, lecz tylko się uśmiechał. Nie podobało mi się to. A tym bardziej to, że pochylił się, aby mnie pocałować. Nie chciałam tego. Jedynym moim chłopakiem jest Zayn. Nikt mi go nie zastąpi.
Między moimi a Jego ustami dzieliły nas drobne centymetry. Chciałam odwrócić głowę, ale na szczęście pojawił się Zayn i tajemniczy chłopak się wycofał.
- Stary, zostaw moją dziewczynę. - Ryknął Zayn. Krzyknął tak głośno i stanowczo, że na szyi zauważyć było można jego żyły. Widoczne także były łzy w Jego oczach.
W lewej ręce trzymał niedopalonego papierosa.
- Nie wiedziałem, że jest tutaj z tobą. - Powiedział zdenerwowany chłopak.
- Poważnie? Meytal miała być na takiej imprezie sama? - Spytał Malik z niedowierzaniem. - Chyba wyjdziemy pogadać na zewnątrz, nie tutaj przy wszystkich.
- Chłopaki dajcie spokój... - Odezwałam się mętnym głosem.
Podeszłam do Zayna i mocno go przytuliłam.
- Kocham się bardzo, wiesz o tym? - Szepnęłam mu do ucha.
- A ja ciebie. Czekaj, muszę wyjść z tym kolesiem.
Wpuściłam dużo świeżego powietrza do swoich płuc, po czym nerwowo je wypuściłam.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam jak wychodzą na dwór.
Siedziałam na kanapie dobre piętnaście minut i zaczęłam się niecierpliwić. Postanowiłam wyjść i zobaczyć co się dzieje.
- Zayn, nie! Co ty narobiłeś?! - Krzyknęłam, biegnąc do Niego.
Jemu na szczęście nic nie było. Chłopak, który kwadrans temu próbował mnie pocałować leżał na ziemi skulony i jęczał z bólu. Miał pękniętą wargę i rozwalony noc. Trzymał się jeszcze dodatkowo za brzuch. Zapewne Zayn go nie oszczędził.
- Oberwiesz za to skurwysyni*! - Krzyknął do mojego chłopaka.
Zayn nic nie odpowiedział, on tylko kucnął przy nim i zgasił resztkę swojego papierosa na Jego ręce.
Zabrał mnie stamtąd do środka.
Byłam bardzo zdenerwowana do tego stopnia, że zadzwoniłam po Liam'a, Harrego, Niall'a i Louis'a. Nie wiedziałam co mam innego robić.
- Cholera! - Syknął Malik, zaciskając zęby. - Po co się tu zabrałem?! Odpowiedz!
- Słucham? Dlaczego krzyczysz? Wiesz jak to boli? - Spytałam przez słone łzy, które powoli zaczęły wpadać mi do buzi.
Wpatrywałam się w Niego bez słów.
Do drzwi weszli chłopaki i stanęli obok nas.
- Przepraszam Meytal. Co ja zrobiłem... Cholera! Przepraszam. - Powiedział i mnie przytulił. Przynajmniej umiał to zrobić i to było najlepsze w tym wszystkim. - Nigdy więcej nie podniosę na ciebie głosu.
- Nigdy nie mów nigdy. - Burknęłam, z bólem serca.
- Co się tu dzieje do cholery?! - Spytał zdenerwowany Hazza. - Co ten koleś robi na ziemi? To ty mu tak wpieprzyłeś? - Zaniepokoił się Harry.
- Ale po co to zrobiłeś? - Odezwał się Liam.
- On... Próbował ją pocałować. - Malik spojrzał na mnie, a po chwili zrobili to wszyscy. Zayn cały czas zaciskał zęby ze złości. Złość nad nim górowała, a ja coraz bardziej się bałam.
- Coo? - Zaczął Louis, przytulając mnie do siebie.
- Nie wiem jak to się mogło stać... - Mruknęłam obojętnie.
- Za to ja wiem... - Odezwał się Zayn. - Zostawiłem cię i poszedłem do pieprzonego kumpla, zamiast dbać o ciebie. Kurw*! - Krzyknął i uderzył pięścią w stół. - Jestem do bani...
- Masz przestać w tej chwili tak mówić... - Powiedziałam z łzami w oczach.
- Dosyć tego! Zwijamy się stąd! - Rzucił Niall.

_________________
Noo! :D Myślę, że wreszcie jakaś akcja się zaczęła dziać. :D

piątek, 27 stycznia 2012

Rozdział trzeci.

Rano obudziły mnie krzyki mamy. Ta jak zwykle próbowała negocjować własne sprawy w pracy. Zakryłam dłonią oczy, przetarłam oczy i uśmiechnęłam się na myśl o swojej nienormalnej rodzinie. Podniosłam się, przeciągnęłam, a następnie wstałam. Zabrałam spodenki i luźny t-shirt, a po chwili ruszyłam do łazienki się odświeżyć. Po spojrzeniu w lustro tylko się przeżegnałam na swój widok. Uczesałam włosy w luźnego koka, chlusnęłam zimną wodą w twarz na przebudzenie się i odzyskanie równowagi i umyłam zęby.
Gdy byłam już gotowa zeszłam schodami na dół, wkładając do uszu słuchawki.Rozejrzałam się po domu i zorientowałam się, że chwilowo nikogo nie ma. Wyjęłam chleb z szafki i usmażyłam sobie tosty, popijając kawę z mlekiem.
Dzisiaj byłam umówiona z Zaynem. Miałam jeszcze parę godzin do własnej dyspozycji. Postanowiłam więc wybrać się na zakupy, aby kupić coś naprawdę wyjątkowego na spotkanie ze swoim chłopakiem.
Odłożyłam pusty talerz i kubek do zmywarki i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Zabrałam swoja wielką torebkę, w której miałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrałam zgrabne, brązowe bosaki i wyszłam z domu przekręcając klucz w zamku.
Mieszkam w centrum miasta, czyli praktycznie obok sklepów, wiec dojście do nich nie zabierało mi dużo czasu. Po paru minutach byłam już na miejscu. W najbliższym markecie kupiłam puszkę coli. Potem weszłam do sklepu z ciuchami. Przechodząc między półkami z sukienkami, szukałam czegoś dla siebie. Czegoś, co wpadnie mi w oko od razu. W jednym momencie w moje oko rzuciła się czerwono-czarna sukienka do kolan, była na grubszych ramiączkach. Żeby nie wyglądała przeciętnie, postanowiłam dodać jej czegoś od siebie. Kupiłam więc małe pudełeczko z agrafkami, aby przymocować je do materiału. Po przymierzeniu jej stwierdziłam, że wszystko jest w porządku i wygląda jak trzeba. Wyglądałam stylowo i dziewczęco i nie chciałam przesadzić zbytnio ze swoim wyglądem, dlatego zamiast szpilek, kupiłam czarne trampki za kostkę. Zapłaciłam kartą i wyszłam ze sklepu obładowana torebkami. Zadzwonił mi telefon i próbowałam go dosięgnąć, ale nie mogłam, bo nie dostawałam do torebki.
- Halo? - Odezwałam się, łapiąc reklamówki, które wyślizgiwały mi się z ręki. Musiałam wyglądać jak niezdara, bo w słuchawce usłyszałam śmiechy.
- Meytal? Cześć, tutaj Liam. Widzę cię przed sobą. Siedzimy z Niall'em parę metrów przed tobą w knajpce. Może się do nas dołączysz?
- Cześć chłopaki. Tak, jasne. Zaraz jestem. - Rozłączyłam się.
Zobaczyłam ich siedzących przy stoliku w mojej ulubionej kafejce. Momentalnie uśmiech zagościł na mojej twarzy, po czym ruszyłam w ich stronę.
- Hej - Uśmiechnęłam się.
- No witaj. - Odpowiedzieli równo. Byli tacy słodcy, że zamiast deseru, na który miałam ochotę, zamówiłabym ich duet. - Więc... Co robisz sama na mieście? - Zapytał mnie Niall.
- Nudziłam się w domu i postanowiłam gdzieś wyskoczyć.
- Mogłaś przedzwonić do któregoś z nas, z nami byś się nie nudziła. - Puścił mi oko Liam.
- Pewnie, że nie. Na pewno było by świetnie, ale musiałam coś kupić.
- No rozumiem. - Rzekł Niall. - To co zamawiamy? - Powiedział przecierając ręce z cwaniackim uśmiechem.
Liam właśnie zawołał kelnerkę. Byłą szczupła i niskiego wzrostu.
- Tak? Poproszę zamówienie. - Powiedziała sympatycznym tonem.
- Ja poproszę herbatę. - Mruknął Liam.
- Ja to samo, ale jeszcze do tego poproszę ciasto wiśniowe. - Powiedziałam.
- Już zapisuję. Herbata zwykła czy owocowa?
- Zwykła. - Odpowiedziałam razem z Liamem. Zaczęliśmy się do siebie uśmiechać.
- Co takie małe zamówienie? - Wtrącił Niall. - Ja poproszę, hm... - Pomyślał. - Wiem! Ja bym prosił tak: kurczaka z sałatką warzywną, podwójne frytki, hamburgera, kebaba, zwykłą wodę i może jeszcze jakiś sok. - Dokończył z uśmiechem, podając kelnerce menu.
Kelnerka nie potrafiła przestać się śmiać i za chwilę wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Masz apetyt! - Krzyknęłam, głośno się śmiejąc.
Po zjedzeniu naszego zamówienia, dołączyła do nas reszta zespołu. Wchodzili do drzwi. Pierwszego zobaczyłam Louis'a. któremu pomachałam. On puścił mi z ręki buziaka z zabójczym uśmiechem. Myślałam, że się przewrócę, był takim pozytywnym człowiekiem. Drugiego zobaczyłam Hazzę, do którego się uśmiechnęłam na powitanie. Ostatni był Zayn. który uroczo się uśmiechnął, spojrzał w podłogę i podszedł do nas.
- Hej, Meytal. - Pocałował mnie w policzek.
- Siemka. - Oddałam mu buziaka.
- Co tam u was wszystkich słychać? - Spytałam chłopaków. - Opowiedzcie mi.
- Wszystko po staremu - Odpowiedział Harry. - Nadal jesteśmy zespołem, nadal traktujemy się jak braci, nadal mamy ciebie. - Dokończył i wskazującym palcem brzdęknął mnie w nos. Reagując na to, zmarszczyłam nos i uśmiechałam się, a potem lekko szturchnęłam go w ramię.
- Dziękuję, wariacie. - Powiedziałam do Niego.
- Wiesz Meytal... Nie wiem jak ci to powiedzieć. - Zaczął Lou z dziwnym spojrzeniem. - Może po prostu szybko to z siebie wyrzucę i nie będę owijać w bawełnę. Zostaw mojego chłopaka! Nie podrywaj go! Harry jest mój i tylko mój! - Krzyknął Louis, zwracając na siebie uwagę wszystkich ludzi dookoła. - Jesteś mój, prawda? - Spytał słodko Hazzy.
- No w porządku. - Odpowiedziałam w lekkim szoku, śmiejąc się z ich obojga.
- Louis, ona jest moja. - Odezwał się Zayn po swoim milczeniu i pocałował mnie w głowę.
Louis spojrzał na mojego chłopaka piorunującym wzrokiem, po czym zaczął się śmiać.
- Będziemy się zbierać z Niall'em. - Rzucił Liam, wstając z krzesła.
- Dajcie spokój, jest świetnie. - Odezwałam się.
- My też się z nimi zabierzemy - Wtrącił Harry z Louis'em.
- No dobra, ale później się rozliczymy. - Uśmiechnęłam się, a oni wyszli.
Nabrałam powietrza do płuc.
- Widocznie chcieli zostawić nas samych. - Mruknął Malik.
Uśmiechnęłam się do Niego i wtuliłam się w Niego.
Wyszliśmy po paru minutach i ruszyliśmy chodnikiem w centrum miasta, trzymając się za ręce.
- Pokaż co kupiłaś. - Zaczął Zayn. otwierając moją torebkę z zakupami.
- Nie, nie... Zobaczysz wieczorem, gdy to założę.
Zmierzwiłam mu włosy i się zaśmiałam.
- Czekaj, czekaj! - Powiedziałam głośniejszym tonem. - Tak jest lepiej. - Zaczęłam się śmiać i przed nim uciekać.
- Ty świrze.. - Zaśmiał się i zaczął mnie gonić. Był szybki. Dużo szybszy ode mnie, ale udało mi się schować za drzewem.
Wyglądając z jednej strony, czy się nie zbliża, on zaszedł mnie od tyłu i objął.
- Mam cię. - Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Dochodziła piąta i musiałam zacząć się zbierać do domu, żeby się wyszykować na imprezę.
- Za niedługo siódma, muszę iść do siebie zacząć się szykować.
- Jasne, to idziemy. Odprowadzę cię. - Rzucił.
- Nie musisz, przecież nie musisz mnie wszędzie zaprowadzać. - Spojrzałam mu w oczy.
- Spławiasz mnie? - Puścił mi oko.
- Oczywiście. - Pocałowałam go.
- Dobra, to będę przed siódmą parę minut. Nie gub mi się po drodze.
- Spróbuję. - Powiedziałam, a po chwili ruszyłam w stronę domu, Malik stał oparty o drzewo, patrząc na mnie.
Weszłam do domu, włączyłam laptopa i puściłam muzykę. Leciała "Beggin'" Madcona. Uwielbiam ją!
Poszłam pod prysznic. Umyłam włosy szamponem truskawkowym i nałożyłam odżywkę. Założyłam nową sukienkę i powpinałam do niej agrafki przy dekolcie. Wyglądało to całkiem ciekawie, więc zostawiłam. Pociągnęłam oko czarnym eye-linerem i wytuszowałam dokładnie rzęsy. Na usta nałożyłam bezbarwną pomadkę. Włosy wyprostowałam i zostawiłam je długie na moich ramionach. Na swoje nadgarstki włożyłam przeróżne bransoletki. Wyjęłam z szafy wielką czarną torebkę z dziwnego materiału i przewiesiłam ją przez ramię. Włożyłam do niej portfel, telefon, pomadkę i grzebień do włosów. Same potrzebne rzeczy. Założyłam swoje nowe trampki i niedbale zawiązałam sznurówki. A na koniec wypsikałam się swoimi perfumami.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zapewne to Malik, zawsze punktualny. Otworzyłam drzwi i niepewnie na Niego spojrzałam. Podobało mi się Jego ubranie. Miał beżowe luźne spodnie, na których leżały szelki, t-shirt, a na to szarą rozpiętą marynarkę. Miał adidasy z nike za kostkę pod kolor mojej sukienki.
- Wyglądasz niesamowicie. - Pocałował mój policzek.
- Dziękuje, ty również wyglądasz bardzo,  bardzo ładnie.
- Również dziękuję, ale taki śliczny jak ty nie jestem. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Jak nie, jesteś śliczny. Przynajmniej dla mnie. - Pocałowałam go.
- Jesteś naprawdę wielkim kłamcą. - Oznajmił, tuląc mnie do siebie.
Wsiedliśmy do Jego samochodu i odjechaliśmy.
___________
Boże! Miałam wrażenie, że pisałam ten rozdział latami! Ale jest. : ))

czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział drugi.

Obudziły mnie promyki słońca, rażąc mnie w twarz. Zapomniałam wieczorem zasłonić rolety, ale cóż - zdarza się to nawet mnie. Otworzyłam oczy i wstałam. Idąc do łazienki, potknęłam się o kołdrę i wylądowałam na ziemi. Podniosłam się, trzymając się za głowę i pomaszerowałam do toalety. Starannie umyłam zęby, przeczesałam loki i umalowałam się. Otwierając szafę mój wzrok przykuła flanelowa koszula, którą założyłam do dżinsów i trampek za kostkę. Zeszłam na dół do kuchni na śniadanie.
- Hej mamo! - Krzyknęłam buzią, w której trzymałam opakowanie płatków śniadaniowych, w rękach trzymałam mleko, a prawą nogą próbowałam zamknąć lodówkę.
- Witaj - zaczęłam z uśmiechem - widzę, że jesteś wyspana?
- Tak, dziękuję. A dlaczego pytasz?
Na chwilę się zamyśliłam... Jak wczoraj wróciłam do domu? Kompletna pustka. Nic nie pamiętam.
- Meytal... Zayn przyniósł cię wczoraj w ramionach przed północą. Wyglądaliście tak uroczo.
Nic jej nie odpowiedziałam, bo nie mogłam nic z siebie wydusić. Ja tylko otworzyłam oczy i buzię ze zdziwienia.
- Aha... - Mruknęłam sama do siebie, kierując się w stronę pokoju gościnnego na kanapę.
Mama pokiwała przecząco głową z niedowierzaniem, po czym wyszła na zewnątrz. Zapewne do swojego ogrodu, w którym spędza cały swój czas.
Po paru godzinach lenistwa przez telewizorem, postanowiłam wyjść na miasto.
Szłam drogą, obserwując mijających mnie ludzi. Jedni śmiali się z samych siebie, drudzy przejeżdżali obok mnie rowerem. Znaleźli się też ci, którzy tańczyli. Zawsze chciałam umieć tą sztukę lecz nigdy mi ona nie wychodziła.
- Poproszę shake'a waniliowego. - Powiedziałam do miłej starszej pani w okienku budki z jedzeniem.
Idąc dalej drogą przed siebie, bez żądnego celu, doszłam do wniosku, że przez cały czas trzymałam telefon w ręku i spoglądałam na niego co moment. Zatęskniłam się za Malikiem i czekałam, aż zadzwoni, bo mi to obiecał. Najzwyczajniej w świecie czekałam na melodię mojego telefonu.
Nagle, parę metrów przede mną spostrzegłam Harrego.
- Cześć, Hazza - Uśmiechnęłam się szeroko, a on mnie przytulił.
- Hej, słońce - Odpowiedział. Wyglądał bardzo promiennie i był w bardzo dobrym humorze. Zapewne to przez Louis'a. Przez Niego wszyscy wkoło są pozytywni.
- Gdzie macie Zayna? Nie widzieliście go może dzisiaj? - Spytałam.
- Nie, dzisiaj wstał wcześnie z rana i wyszedł. Nikt nie zdążył z nim pogadać.
Posmutniałam. Potrzebowałam z całych sił mojego chłopaka, lecz nigdzie go nie było.
W momencie z jednej knajpki wyskoczył Niall. Cały ubrudzony kurczakami. Miał je i na twarzy i w rękach. Obgryzał kawałki mięsa i mówił do nas z pełną buzią.
- To jak, idziecie już czy nie?! Umrę zaraz z głodu! Szybciej!
Razem z Harrym parsknęliśmy śmiechem, po czym Niall tylko się uśmiechnął  i udał obrażonego. Potem wbiegł z powrotem do knajpki, wołając nas za sobą.
- Może dołączysz do nas? - Spytał Hazza. - Pójdziemy coś zjeść. Co ty na to?
- Nie, dziękuję wam. Jesteście kochani, ale wracam d domu, pa. - Pocałowałam go przelotnie w policzek i pomachałam na pożegnanie. Harry był dla mnie jak brat. Starszy o dwa lata brat.
Wracałam wolnym krokiem do domu, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Wchodząc do furtki zobaczyłam mojego chłopaka. Wyglądał tak podniecająco, że nie mogłam się na niego napatrzeć. Zayn tak bardzo mi się podobał. Miał na sobie moją ulubioną bluzę - niebieską bejsbolówkę. Na Jego widok miękły mi kolana.
Zauważyłam, że ludzie się na nas gapią. Tak bardzo mi zazdrościli. Dziewczyny w moim wieku piorunowały mnie spojrzeniami, na co ja im odpowiadałam słodkim uśmiechem.
- Cześć, śliczna. - Mruknął, a potem czule mnie musnął w usta. - Przepraszam, że się nie odzywałem.
- Hej, hej. Nic się nie stało, oprócz tego, że tęskniłam. - Przytuliłam się do niego.
Zaczął bawić się moim łańcuszkiem, aż w końcu spytał:
- Wiesz, chciałbym cię zaprosić na małą imprezę. Zaprosił mnie kolega z dawnej szkoły i poprosił, abym kogoś zabrał.- Uśmiechnął się, czekając na moją odpowiedź.
- Z wielką przyjemnością się z tobą zabiorę.
- Bardzo się cieszę. - Rzucił z szerokim uśmiechem. - To co, dobranoc?
- Dobranoc, skarbie. - Pocałowałam go.
- Będę jutro punkt siódma. - Powiedział i oddał mi buziaka.
- Okej, pa. - mruknęłam, spoglądając na Niego jak znika z mojego pola widzenia.
______________
No i jest następny rozdział. W następnym będzie się działo. Zapraszam. : )

Rozdział pierwszy.

Wracałam letnim popołudniem ze szkoły. Szłam piaszczystą plażą boso, trzymając trampki w rękach, razem z torebką obładowaną książkami i różnymi gadżetami. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie od tyłu za pas. Ten ktoś zastawił mi swoimi dłońmi oczy. Teraz byłam już pewna, że jest to mój Malik. Obróciłam się i zobaczyłam piękną twarz w uśmiechu. On, natychmiast po spojrzeniu w moje oczy, złapał mnie za nadgarstki i złożył pocałunek na moich ustach. Nie musieliśmy się witać typowym "cześć". My rozumieliśmy się bez słów. Wystarczyły czyny. Poczułam falę gorąca na całym moim ciele.
- Mam pomysł. - mruknął, po czym wplótł swoje palce w moje loki
- Pochwal się co wymyśliłeś - powiedziałam, grzebiąc stopami w piachu
- Przejdźmy się. - rzucił
Machinalnie się uśmiechnęłam na sama myśl o spędzeniu z nim wolnego czasu sam na sam, oko w oko ja z Malikiem.
- Pewnie. - posłałam mu uśmiech - Tak spędzamy prawie każdy dzień. Co zaszkodzi także dzisiaj to zrobić? - zaśmiałam się.
Idąc plażą w zachodzącym słońcu i trzymając się za ręce, na chwilę przystanęliśmy i usiedliśmy.
- Może mi coś zaśpiewasz? - Spytałam z proszącym wzrokiem
Zayn, siedząc z podwiniętymi kolanami, rękami położonymi na swoich kolanach, bawiąc się swoją bransoletką, tylko skinął głową i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech.
Siedziałam jak zaczarowana, ze łzami w oczach i półuśmiechu, słuchając jego delikatnego i nieskazitelnego głosu w solówce "More Than This". Byłam tak wpatrzona, tak zahipnotyzowana, że nie spostrzegłam grupki ludzi, która bacznie nas obserwowała. Gdy mój chłopak skończył śpiewać. Wszyscy zaczęli bić brawa.
- To tylko i wyłącznie dla ciebie - Powiedział i mnie przytulił.
- Dziękuję. - Cmoknęłam go w policzek.
Wstaliśmy i poszliśmy dalej ulicą. Nie miałam bladego pojęcia gdzie on mnie ciągnął. Po chwili zorientowałam się, że idziemy w stronę starego placu zabaw.
Siedzieliśmy na drewnianej, lekko spróchniałej ławce na opuszczonym placu. Rozmawialiśmy, dokazywaliśmy sobie i przytulaliśmy się. Siedziałam na kolanach Zayna i podziwiałam jego ucho, które przebite było, aż siedem razy, z miną jakby mnie coś bolało. Nagle Malik spadł na plecy na trawę, a ja na niego, próbując od spodu łapać jego głowę, aby nie stała mu się żadna krzywda. Śmialiśmy się przy tym jak wariaci, ale czego nie robi się dla drugiej osoby, zwłaszcza kiedy ją kochasz?
___________
Ten rozdział bardzo krótki, wiem, ale obiecuję, że następne będą o wiele dłuższe. ; )